poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 18

- Hej - przywitałam się wchodząc do domu. Cisza. Zero reakcji. Zdjęłam płaszcz i udałam się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Na moje szczęście na stole stał talerz kanapek a obok mała karteczka napisana na ślicznej jasno zielonej kartce z ozdobami po boku. 

Amelie, wyszliśmy. Mamy pewną sprawę do załatwienia. Jeśli dziewczyn nie ma w domu to najprawdopodobniej siedzą na tarasie albo w basenie. Będziemy późno nie czekaj na nas. 

Odłożyłam karteczkę na stół i wzięłam kęs kanapki. Harry to pisał. Poznaje jego pismo. Ładne, może trochę niewyraźne i strasznie małe. Uśmiech sam zagościł na mojej twarzy. 
Ciekawe jaką sprawę mieli do załatwienia? Na pewno coś związanego z gangiem. 
Nie myśl o tym, upomniał mnie rozum. Racja, po co się tym zadręczać. Jedno mnie cieszy. Skoro dziewczyny siedzą na tarasie, całkiem same, bez chłopaków, bez opieki to znaczy że jest bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie. 
Wzięłam kolejną kanapkę i wyszłam na taras. Briee siedziała na kafelkach lekko mocząc palce stup. Jej rude loki opadały spokojnie na ramiona. Błyszczały się w świetle słońca. Zdjęłam buty i usiadłam obok niej , lekko zamoczyłam stopy. W basenie woda była podgrzewana więc sprawiała cudne uczucie . 
- Gdzie Vass - zapytałam. Ona tylko się zaśmiałam. 
- Hej Am - usłyszałam głos dziewczyny i szybko się odwróciłam. Vass wypłynęła z wody. 

Jej włosy świeciły się równie ślicznie jak rudowłosej. 
- Stęskniłam się - powiedziała uśmiechając się. 
Weszłam do wody ignorując to że jestem w ubraniu i wskoczyłam na nią powodując mocny uścisk. 
- Co tak siedzisz Briee? Choć - krzyknęła Vass. Briee powtórzyła mój ruch. 

Około 2:12, oczami Amelie 

Siedziałam niespokojnie w swoim pokoju. Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam że poczekam na chłopaków choć oni napisali że nie muszę. Ale mam w dupie to co napisali. 
Siedziałam nie spokojnie nadal nasłuchując kiedy przyjdą. 
Wyszłam z pokoju w poszukiwaniu czegoś do roboty. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam schody prowadzące do piwnicy. Któryś z chłopaków musiał zapomnieć go zamknąć. Ale to dobrze bo nigdy nie wiedziałam że tu jest piwnica. 
Zeszłam powoli po schodach w dół. Gdy weszłam pomieszczenia zaparłam wdech w piersiach. Wielkie białe pomieszczenie zdobione czarnymi meblami. Na środku i po kontach stało kilka instrumentów a w lewym rogu małe krzesło i specjalny mikrofon.
Harry. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głosy to właśnie on. Przed moimi oczami stanął obraz Harry'ego grającego na brązowym fortepianie stojącym w środku powieszczenia. 
Podeszłam do niego i usiadłam przed nim. Przejechałam lekki palce po klawiszach instrumentu. Ostatnio grałam gdy miałam 14 lat. Byłam znakomita. Brałam udział w wielu konkursach i wszystkie wygrywałam. Ale pewnego dnia po prostu przestałam. 
Powoli zagrałam pierwszą nute mojej ulubionej melodii. 
Każda kolejna nuta przychodziła coraz łatwiej i łatwiej. Każdy dźwięk nuty przypominał te dni w których byłam jeszcze mała ... młodą, cieszącą się życiem dziewczynką.
Wrócił do mnie ten stres który gościł mi przed każdym występem, ta radość która ogarniała mni ponownie spe po ogłoszeniu wyników. Emocje. Wszystko powróciło. 
Gdy uderzyłam w ostatni klawisz kończąc melodie, ma moich ustach zagościł uśmiech. 
- To było piękne - oddał Harry. 
Odwróciłam się zaskoczona. Harry? Harry. Stał za mną i przebijał mnie wzrokiem. 
- Ile tu stałeś? 
- Wystarczająco tyle żeby wiedzieć, że masz talent. Długo grasz? - zapytał siadając obok mnie. 
- Skąd wiesz że w ogóle gram ?
- Gdybyś nie umiała grać to nie zagrałabyś tej melodii. Jest całkiem skomplikowana - oddał parząc na klawisze. 
- Skomplikowana? Znasz ją. - to nie było pytanie tylko stwierdzenie. On tylko się zaśmiał. 
- Mama uczyła mnie ją gdy byłem mały. Uwielbiałem ją - śmiał się dalej - A ciebie kto uczył? - popatrzył mi w oczy. Zauważyłam błysk w jego oczach. Migotały się. 
- Tata - powiedziałam cicho. On tylko odwrócił się i ponownie spojrzał mi w oczy. Wiedział że mój tata nie żyje. I wiedział że to dla mnie trudny temat. Nie wypytywał.
I tak by się niczego nie dowiedział. Nie umiem rozmawiać o moim ojcu. Nie umiem rozmawiać w ogóle o przeszłości. To zostawia rany. W środku.
Harry nachylił się nade mną i bez większych skrupułów namiętnie mnie pocałował. Pocałunek stawał się coraz bardziej nachalny. Podobało mi się to. Widziałam że Harry'emu też. Oplątałam nogi wokół jego pasa a on rzucił mnie na jasną białą kanapę stojącą w rogu.
( Dalej chyba wiecie bo się działo :D )

Następnego dnia, oczami Amelie

Lekko otworzyłam oczy a już poczułam jak ktoś muska lekko moją szyje. 
- Witam śpiąca królewno - wyszeptał Harry między pocałunkami. 
- Witam nieśpiący księciu - zaśmiałam się cicho. Podniosłam się zaspana i zobaczyłam że leżymy na podłodze przykryci cienkim kocem.
- Ta noc była cudowna - wyszeptał mi do ucha. 
- Moge powiedzieć to samo Haroldzie - powiedziałam. 
- Ja ci dam Harolda - parsknął i szybkim ruchem zaczął mnie łaskotać. 
Oboje zaczęliśmy się śmiać. 
- Proszę przestań - wycedziłam między łaskotkami. 
- Za buziaka - oddał. 
Ja bez wachania wbiłam usta w jego. Gdy chciałam się odsunąć on mi nie pozwolił. Przewrócił nast tak że teraz ja leżałam na nim. Nasze usta tworzyły jedność. Tak jakby były dla siebie stworzone ....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba następny rozdział ? Musiałam go pisać na szybko bo ... WOW nie wiedziałam że tak szybko będzie 5 komentarzy :)

                                    ♦ 7 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 17

Oczami Amelie

- Amelie ? - lekka ton głosu unosił się gdzieś niedaleko. Nie mogłam o dosięgnąć choć wcale nie chciałam. 
- Amelie? Kochanie obudź się - oddał nieznany głos. Jedwabny ton łaskotał moje ucho. Anielski głos powtarzał się jeszcze kilka razy ale byłam zbyt zajęta rozkoszowaniem się jego barwy żeby słuchać co konkretnie mówi. 
- Kiedy się obudzi? - drugi głos wtargnął do konserwacji. Znałam ten głos ale nie mogłam sobie przypomnieć kto je wydaje.
- Nie wiem. To do niej należy decyzja czy w ogóle chce się obudzić - odparł głos i ucichł. Czas minął a ja nadal nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Anielski głos odszedł i została tylko ciemność. A może ja umarłam? Nie wiem, ale to całkiem prawdopodobna hipoteza gdyby nie pytanie " kiedy się obudzi " ? Czyli po prostu śpię? 
Ruszyłam lekko ręką. Poczułam jak ktoś ściska ją mocno. Ale kto? Poruszyłam jeszcze raz a uścisk stał się silniejszy. 
- Am? - usłyszałam głos, ale już nie ten anielski. Znany mi głos tylko nie wiadomo do kogo należący.  
Powoli próbowałam otworzyć oczy co udało mi się dopiero za którymś razem. Na rozmazanym obrazie stanęła mi pewna postać.  
Z czasem obraz polepszał się a widok stawał się coraz bardziej ostrzejszy. 
Oszołomiona białym światłem zamrugałam kilka razy. 
- Obudziłaś się - wyszeptał głos przybierając chrypki. Spojrzałam w stronę wydobywającego głosu. Siedział tam zielonooki szatyn. Harry.
- Harry - próbowałam wykrztusić coś z siebie ale ledwo mi to wychodziło. 
- Jestem tu - odezwał się i ponownie dotknął mojej ręki. Jego skóra była zimna, wywoływała na mojej lekkie dreszcze - Tęskniłem - oddał patrząc w moje oczy. Tęsknił? On tęsknił? 
Jego słowa skutkowały lekki uśmiech na moich ustach. Ale ... skoro tęsknił, to ...ile ja tutaj leże? 
-  Pójdę po pielęgniarkę - oddał spokojnie i w ciągu sekundy zniknął z mojego pola widzenia. 
Rozejrzałam się niespokojnie po sali w której przebywałam. Białe ściany i błękitna posadzka tworzyły ładną choć zbyt jasną konsystencje. Obok łóżka stała mała lekko żółta szafka na której była woda i pudełeczko na antybiotyki. W pomieszczeniu było tylko jedno łóżko nie licząc białej sofy w koncie. Telewizor choć mały był umieszczony w drugim koncie na szafce. 
Przykryta byłam białą grubą kołdrą z lekkimi zakończeniami. Nie było mi ani ciepło ani zimno, a wręcz w sam raz. 
Przez okno wpadały lekkie promyki światła, padające na moją twarz. Było to przyjemne ale oślepiające. 
- Nareszcie się obudziłaś kochanie - anielski głos znów zaszczycił moją osobę. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam małą pielęgniarkę, która w mgnieniu oka znalazła się tuż obok mnie, poprawiając pudrową poduszkę. 
- Nareszcie? Ile ja spałam? - zapytałam zdezorientowana. Pielęgniarka spojrzała to na mnie, to na Harry'ego i z powrotem na mnie. 
- Cztery miesiące, słońce - oddała i zaczęła sprawdzać coś na czarnej maszynie stojącej w koncie pomieszczenia. 
- Cztery miesiące - wyszeptałam. Tamto zdarzenie przemknęło mi przed oczami. Artykuł. Ucieczka. Las. A później ciemność. 
Harry usiadł obok łóżka i mocna ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego. Lekko zaczerwienione i zaspane oczy. Płakał. Uśmiechnęłam się w duchu. 
Martwił się o mnie. Od razu usłyszałam to w jego głosie. 
W pewnej chwili myśl przemknęła przez moją głowę. Wstrzymałam oddech. 
- Josh - wyszeptałam z trudem powstrzymując łzy. Ponownie spojrzałam na Harry'ego. On tylko spuścił głowę  dół. 
- Przykro mi - wydał smutno. Teraz nie powstrzymałam łez. Wydobyły się ze mnie powoli spływając od policzków do pościeli. Myśl że Josha już nie ma nie mogła przejść przez moje myśli. 
- Kiedy? - zapytałam cicho. On wziął głęboki oddech. Wiedział że to dla mnie trudne. 
- Dwa tygodnie po wypadku - wycedził. Dwa tygodnie. Czyli był jeszcze w tedy grudzień ... święta. Cztery miesiące. Skoro ty było w grudniu mamy teraz kwiecień. Ominęłam pogrzeb, moje urodziny, mamy, Zayna ... Harry'ego. Wszystko już minęło. 
- A dziś jest ? - spojrzałam na kalendarzy przy wejściu. 
- 2 kwietnia - odpowiedzieliśmy równocześnie. Wywołało to prawie niewidoczny uśmiech na mojej twarzy. 
2 kwiecień. Niedługo Wielkanoc. 
- Kiedy wychodzę? - pytanie skierowałam do pielęgniarki która nadal stała obok maszyny i spisywała coś do małego zeszytu. 
- A jak się czujesz? - podeszła i sprawdziła moją temperaturę. Jej ręka była wyjątkowo ciepła. 
- Dobrze, tylko trochę kręci mi się w głowie. 
- To przejdzie. Jeśli wszystko będzie dobrze zostaniesz tutaj do końca tygodnia - oddała - A teraz odpoczywaj - skończyła i wyszła. 
Jej wypowiedź trochę mnie rozśmieszyła. Odpoczywaj. Odpoczywałam cztery miesiące, więcej się chyba nie da. Oprócz lekkich zawrotów głowy czułam się wręcz doskonale. 
- Dużo mnie ominęło - powiedziałam stanowczo. 
- Trochę 
- Co u reszty ? - zapytałam. Nasze oczy się spotkały. 
- Nic wielkiego, chyba że ... - Harry zaśmiał się. 
- Chyba że co. Harry no gadaj - podniosłam zaśmiany ton głosu. 
- Ostatnio widziałem jak Vass i Brie się całowali. Ale było to dziwne - zamyślił się. - Następnego dnia w ogóle się do siebie nie odzywali. Nawet nie spojrzeli. Coś musiało się stać, ale nikt nie chcę powiedzieć co. Od twojego wypadku byli nie rozłączni. Nie potwierdzali że są parą ale też nie zaprzeczali. Od tygodnia Vass wychodzi tylko z pokoju po to by coś zjeść. Zayn też mało się odzywa - skończył smutno. 
Zamyśliłam się. Przed wypadkiem Vass mówiła że lubi Zayna. Często ze sobą rozmawiali. Wszystko robili razem. Wyglądali na szczęśliwych w swoim towarzystwie. Ale co mogło się stać? 
- Dziwne - dodałam.  

2 tygodnie później, oczami Amelii

Zmierzałam przez cmentarz w poszukiwaniu siódmej alei na której leżał Josh. Gdy ją znalazłam bez problemu wypatrzyłam największy lśniąco czarny nagrobek. Hmmm ... mama się postarała. Moim zdaniem w ogóle nie pasuje do Josha. Nigdy nie lubił wypasów. Był przyzwyczajony do pomagania we wszystkim mamie. Wiedział że ledwo wiąże koniec z końcem. Ale co ja miałam do gadania, skoro smacznie spałam? 
                                                                      Josh Jonson 
                                                                     1995 - 2014
                          " Nie zasługiwałem na to by być tam, zasługuje na to by być tu " 

Łzy spłynęły mi po policzku przez przeczytany cytat. Nigdy sobie tego tak nie wyobrażałam. Zawsze wierzyłam że umrze w podeszłym wieku, z żoną, miejąc dzieci i pełno wnuków. A teraz? Nigdy nie zazna jak to jest stanąć przy ślubnym kobiercu albo być ojcem. Nigdy już nie pocałuje dziewczyny, nie przytuli jej. Nie zakocha się. 
Pamiętam jego pierwszą dziewczynę. Miał 16 lat. Chodzili razem do klasy. Kochali się, widziałam to. 
Miała na imię Loren. Lubiłam ją. Była bardzo miła, uśmiechnięta. 
Któregoś dnia po prostu przyszła i powiedziała że w nim zrywa. Słyszałam wszystko z pokoju. Dwa dni potem zaginęła. Po tym całym incydencie Josh zamknął się w sobie. Nie odzywał się do nikogo oprócz kumpli. Rok temu otrząsnął się zaczął normalnie funkcjonować. 
Nawet nie wiecie jak mi ulżyło że nareszcie normalnie żyje. Tęskniłam za takim Joshem. 
Pamiętam że często chodziliśmy do kina. Uwielbialiśmy to. Zawsze gdy leciało coś nowego my byliśmy pierwsi w kolejce po bilety. Mogłam spędzić z nim czas. Pogadać. 
Nie mieliśmy przed sobą tajemnic. 
Cieszyłam się że mam brata. Teraz nie mam już się czym cieszyć. 
Już nigdy nie zobaczę jak się uśmiecha. Nigdy nie pójdziemy do kina ani nie zagramy w gry. 
Odeszłam jak najdalej od nagrobka i usiadłam na ławce. Nie mogłam na niego patrzeć, za bardzo mnie to bolało ... 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nowy rozdział :) Co o tym myślicie ? Starałam się ... mam nadzieje że wam się spodoba ♥♥♥

                                              ♦ 5 KOMENTARZY - NEXT ROZDZIAŁ ♦

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 16

Moje oczy napełniały się łzami a oddech chodził nierówno. Patrzyłam zaszokowana na artykuł nie mogąc zrozumieć że to prawda. 
Powoli wstałam i cała zaszokowała opuściłam swój pokój. Powoli weszłam na dół nie wiedząc co robić. 
A może to tylko zbieg okoliczność? Może to inny 19-letni właściciel czerwonego volvo? 
Okłamywanie samej siebie w ogóle mi nie wychodzi. Teraz muszę zrobić tylko jedno ... jak najszybciej dostać się do szpitala.

Oczami Harry'ego

Pogrążony w myślach nadal leżałem na swoim łóżku. Tak naprawdę nie zmieniałem swojej pozycji już od jakiegoś czasu.
Cały czas moje myśli zajmowała tylko jedna osoba. 
Ona zakręciła ci w głowie Styles, odezwała się moja podświadomość. Nie będę się z nią kłócić bo wiem że to ... prawda. Ona zajmuje moje myśli 24/h. Jej oczy, usta, uśmiech. 

Usłyszałem dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Liam. 
- Co tam - zapytałem. 
- Mamy problem - oddał. Ciekawe co się stało. Już dawno nie było żadnej akcji. Zlikwidowanie Justina było dobrą decyzją ale tylko na jakiś czas. Może jego kumple wreszcie raczyli się odezwać?
- Problem? Jaki? 
- Amelie uciekła - wyszeptał cicho. Cisza. Cisza z mojej strony. Dlaczego? 
Gniew, wściekłość ... smutek. 
Poderwałem się w łóżka i wybiegłem w pokoju. 
W jej pokoju nic się nie zmieniło. Niczego nie ruszyła, nie zabrała ze sobą rzeczy. Co jest? 
Wybiegłem przed dom gnie wszyscy już tam czekali. 
- Jak to uciekła - zapytałem zdyszany Liama. 
- Wybiegła z domu i pobiegła w stronę lasu - wyjaśniła. Rzuciłem się w stronę auta, odpaliłem silnik i z piskiem opon wyjechałem z posesji. 
Kierowało mną tylko jedno ... jak najszybciej ją znaleźć. Nie wiedziałem że jest taka głupia żeby uciec. Może Justina już nie ma ale to nie znaczy że może wrócić do Londynu. Teraz grozi jej nawet większe niebezpieczeństwo. 
Gdyby nie to, nigdy bym jej i dziewczyn tutaj nie sprowadził. 
ale może dobrze się stało że tu są. Można powiedzieć że stały się mi i chłopakom bardzo bliskie a najbardziej Am. Jej charakter choć trudny jest nie do podrobienia. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie. 

Jechałem jakieś 20 minut. Zatrzymałem się na skraju lasu i wbiegłem do środka. Amelie na pewno chciała wrócić do Londynu a to jedyna droga ale ma wiele ścieżek. I teraz jest problem. Ona mogła iść wszędzie. 
Boje się o nią. Tak Harry Styles boi się o dziewczynę. O dziewczynę którą kocha.
  
Oczami Amelie

Gdy wbiegłam do lasu uderzył we mnie silny wiatr który spowodował dreszcze. Nadal z łzami w oczach biegłam przez las który prowadził na skraje Londynu. 
Dlaczego to musiało się przytrafić akurat Joshowi? Dlaczego ten kierowca nie mógł jechać inną drogą? 
On zawszę chodził taki uśmiechnięty. Był taki pełny życia a teraz o nie walczy. 
I to wszystko prze ze mnie. 
Po co ja w ogóle żyje? Jestem dla wszystkim ciężarem. Dla mamy, dla Josha, dla chłopaków ... dla Harry'ego. Musi się użerać z tą smarkulą. 
Pocięła się i myśli żę to wszystko załatwi ale ja wiem że nie. Że żyletka nie załatwia problemów. Ale nie umiem z tego zrezygnować. Przepraszam.   
Przepraszam że często przeklinam, że często strzelam focha i że nie jestem pierwszą lepszą. Przepraszam że często krzyczę, buntuje się, jestem niepoukładana i nieznośna. Przepraszam że wciągam ludzi w bezinteresowną znajomość i ciągnę ją do okaleczania mojego serca. Przepraszam że jestem zbyt wrażliwa i przykrywam to twarzą zimnej suki. Przepraszam że kocham nieodpowiednich ludzi. I wiecie co? Przepraszam że w ogóle żyje. Bo żeby żyć trzeba mieć odwagę a ja jej nie mam. 
Jestem tylko smarkulą która nie wie co to znaczy prawdziwe życie. Która kocha ale nie umie docenić tego co ma, tego że w ogóle jest teraz w tym miejscu i w tym czasie. Nie umie docenić innych, nie umie docenić ich starań ... pomocy. 
Bo kim ja jestem? 18- latką urodzoną z wpadki. Ale oczywiście kochano mnie najbardziej na świecie. Miałam dom, kochającą matkę i brata. 
Tak naprawdę jestem jedną małą kropeczką wśród innych 7 miliardów. 
Czy będę czy nie to nic nie zmieni. Ludzie umierając co dziennie. Setki osób, tysiące, miliardy. Ale te kropeczki nadal zostają. 
Na przykład taki Jared Leto. Taki wielki muzyk, wszyscy go kochają. Ale gdyby zginął odjęłaby się tylko jedna nic nie warta kropeczka. Nikt by na tym nie ucierpiał. 
Szłam dalej przez las. Straciłam rachubę czasu. Jest już całkiem ciemno a jedyną lampą jest księżyc. 
Zastanawialiście się kiedyś co to jest księżyc? Jedyny naturalny satelita Ziemi. 
Hmmm ... coś zapamiętało się z geografii. Ach szkoła. Ciekawe co tam sobie pomyśleli o naszym nagłym zniknieniu. " Pewnie się naćpali i leżą gdzieś pod mostem ". Tak. Napewno. 
Im bardziej o ty wszystkim myślałam tym bardziej mnie to bolało. ale to nie był taki ból fizyczny. Tylko psychiczny. Bolało mnie to że taka jestem. Parszywa suka która naprawdę jest wrażliwa, ale nie pokaże tego nikomu. Nie zepsuje sobie reputacji. 

Straciłam grunt pod nogami. Upadłam. Zamknęłam oczy. Odpłynęłam ... 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka, :) Przepraszam że rozdział taki nudnawy ale no nie wiem co napisać :) A wy co myślicie ? Czekam na nasze komentarze. Następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej we wtorek bo jutro idę do babci :) 

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 15

Cholera, teraz czeka mnie druga trudna rozmowa. Wyśmienicie. 
- To o czym chciałeś porozmawiać - zapytałam udając że nie wiem o co mu chodzi. Tak trudno było mi teraz patrzeć na niego. 
- Nie udawaj że nie wiesz Amelie. Ja  ... ja byłem pijany. Nie chciałem tego zrobić - zaczął się tłumaczyć. Wiem że tego żałuje. Czuje to. Widzę to po jego zachowaniu. 
- Louis, wiem. Ale zrozum to nie jest takie proste. Ty ... wiem że robiłeś to nieświadomie ale i tak mnie to zraniło. Zrozum, potrzebuje czasu - wyszeptałam. Tak bardzo chciałabym mu wybaczyć i załagodzić całą sytuacje ... ale to za szybko. 
- Rozumiem i poczekam - powiedział i wyszedł z kuchni. 
Stałam tak jak wryta i patrzyłam na jeden punkt. 
Czy powinnam wybaczyć mu tak szybko? Czy on naprawdę żałuje? 
Po jego zachowaniu mogę wywnioskować że tak .... że żałuje. 

Leżałam w swoim pokoju. Wszyscy oprócz mnie i Harry'ego siedzą na tarasie przed domem i coś robią. Tak naprawdę była to moje jedyna szansa żeby wyjść na trochę na świeże powietrze ale po co? Lepiej nadal siedzieć w domu. 
Nie wiem co robi Harry. Gdy oni wyszli, wszedł od razu do swojego pokoju. A ja? 
Leże, leniuchuje, nudzę się i w ogóle nic nie robię. 
Ostatnio zastanawiam się co tak naprawdę jest pomiędzy Vass a Zaynem. Wydaje mi się że się pokłócili. Byli tacy ciągle zagadani, ciągle coś do siebie szeptali, uśmiechali się, a teraz? Nic. Cisza. Żadnych szeptów, żadnych przytulasów ... nic. 
Może się pokłócili? Ale o co?, zapytała moja podświadomości. 
Kurdę to wszystko jest takie skomplikowane. Zawsze jest dobrze a później i tak wszystko chuj strzeli. Niby tak pięknie a później wszystko się kończy i jest jeszcze gorzej. 
Po mojej twarzy poleciało kilka łez. 
Śmieszne. Zawsze myślałam że płacz z miłość to głupstwo, a teraz sama to robię. Odkąd pamiętam nigdy nie wierzyłam w miłość. Nigdy nie chciałam tego uczucia, nigdy nie potrafiłam kochać aż do teraz.
Zawsze gdy patrzyłam na zakochanych idących ulicą nie umiałam wyobrazić sobie siebie w tej roli. Nigdy nie umiałam sobie wyobrazić siebie w sukni ślubnej albo w roli matki. A teraz? Teraz te myśli przychodzą mi z łatwością. Przychodzą aż same z siebie, bez żadnej pomocy. 
Przez to wszystko zmieniłam się zmieniłam się. Nie wiem czy na gorsze czy na lepsze. Ale nie na zewnątrz tylko w środku. Taka mała cząstka mnie wreszcie to zrozumiała. Ale cy to dobrze? 
Wstałam i skierowałam się w stronę mojej łazienki. To wielki plus tego pokoju. 
Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej metalowe ostrze. Było zimne co spowodowało lekkie dreszcze. 
Szybko przyłożyłam ją do nadgarstka robiąc głębokie nacięcie zaraz obok starych ran. To mnie odrywało. Odciągało od problemów. Dzięki temu mogłam chociaż na chwilę zapomnieć co dzieje się wokół mnie, wokół mojego życia. 
Obom tego zrobiłam kolejne rany. Nie bolało mnie to. Ból już dawno wypłynął przez łzy ... 

Ten sam czas, oczami Harry'ego

Leżałem na łóżku i słuchałem jakiś muzyki. Wszyscy oprócz Amelie i mnie wyszli przed dom. Ona siedzi u siebie w pokoju i ja też.
Zastanawia mnie co Louis jej powiedział, bo oboje wyglądali później na smutnych. Jeśli ona mu nie wybaczyła to bardzo dobrze. To okropne co on chciał zrobić. Może jaj jestem jaki jestem, zmieniam dziewczyny jak rękawiczki, wiem to. Ale nigdy nie spróbowałbym zgwałcić żadnej. Nawet będąc pijanym. 
Martwię się o nią. Przez to wszystko ... pocięła się. Nie chcę żeby tego robiła. Zależy mi na niej i nie chcę jej stracić. To co teraz dzieje się w jej życiu, niektórzy mogli by uznać tylko za scenariusz do jakiegoś filmu. 
Wiem do czego są zdolni współpracownicy Justina i dlatego nie mogę jej nigdzie póścić samej ... bo to może skończyć się tragicznie. 
Czy to miłość? Nie wiem, ale Amelie jest mi bliska. Czuje że jest tak jakby częścią mnie. Kimś kto zawsze mnie zrozumie ... To uczucie bardzo bliskie miłości.

W tym samym czasie przed domem, oczami Briee

Siedziałam spokojnie na ławce przed domem. Wszyscy sobie gadali, śmiali się ale ja nie mam dziś humoru. 
Poczułam że ktoś siada obok mnie. 
- Czemu siedzisz tak sama? - zapytał ... Louis? 
- Nie mam humoru - odpowiedziałam cicho - mam pytanie. 
- Hmmmm ? 
- Pokłóciłeś się z Amelie? - zapytałam. Dzisiaj gdy chciał z nią porozmawiać zachowywałsię dziwnie a później wyglądał na przygnębionego. Jest taki już jakiś czas i przez to ... martwię się o niego. 
- Emm ... nie chcę o tym rozmawiać - powiedział smutno. Czyli jednak coś się stało. 
- Okej - oddałam. Ostatnio słyszałam jak Harry się na niego wydzierał. To dziwne. Przecież po tym co widziałam to są najlepszymi przyjaciółmi, nigdy tak bardzo się nie kłócili. A Harry jest blisko Amelie. 
To wszystko łączy się w jedną niezrozumiałą całość, ale nie umiem tego rozkminić. 
Ale wiem jedno ... tak czy tak dowiem się o co tu chodzi ... 

Jakiś czas później, oczami Amelie

Siedziałam w swoim pokoju grzebiąc coś w swoim laptopie. Jest dopiero 18;34 a na zewnątrz ciemno jak w dupie. 
Z Harrym w ogóle się dzisiaj nie widziałam. Siedzi cały boży dzień w pokoju. Ja byłam tylko na chwilę w kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. 
Wyszłam z Facebooka na którym było pełno wiadomości, ale na żadne nie odpisałam. Z jednej strony nie chciałam a z drugiej ... po prostu nie mogłam.
Wychodząc na jakąś stronę weszłam niechcący w jakąś reklamę. Chciałam ją skasować ale gdy tylko zobaczyłam obrazek zaparłam dech w piersiach. " Dziś w godzinach popołudniowych doszło do tragicznego wypadku. Kierowca tira wjechał na czerwone volvo, spychając je do rowu. 19 - letniego kierowce volvo w krytycznym stanie, przetransportowano do szpitala. Lekarze walczą o jego życie ... " 
Wstrzymałam oddech z łzami o oczach.
Josh ma czerwone volvo ...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jejku już 15 rozdział :) Jak się cieszę :3 Jak wam się podoba rozdział? Wiem że tamten był trochę nudny więc mam nadzieje że ten rozwinie wasze wątpliwości. Kiedy następny? Powiem że nie wiem. Możliwe że jutro :) 

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 14

Rano, oczami Amelie

Obudziłam się wtulona w Harry'ego. Jego logi spadały na moje policzki powodując lekkie łaskotki. Uśmiechnęłam się widząc jak słodko śpi i co jakiś czas podchrapuje. 
Wygrzebałam się z jego objęć i powoli zeszłam na dół. Moim celem było zrobić sobie coś do jedzenia bo głód dawał siwe znaki. 
W kuchni siedział Niall jedząc płatki. Minęłam go obojętnie i zaczęłam robić swoje śniadanie. 
- Przepraszam - usłyszałam głos blondyna. Pod wpływem jego głosu na mojej twarzy pojawił się prawie niewidoczny uśmiech. Nareszcie... nareszcie to powiedział. 
Odwróciłam się w jego stronę i wzięłam głęboki oddech. To będzie trudna rozmowa. 
- Przeprosiny nie wystarczą, Niall ja ... - chciałam dokończyć ale on mi przerwał. 
- Tak wiem. Byłem zły, ale brakuje mi ciebie - spojrzał mi w oczy. Jego niebieskie perły błyszczały się pod wpływem emocji. - Przyjaciele? - zaproponował. 
- Przyjaciele - odpowiedziałam bez wahania. Przytuliłam go mocno. Brakowało mi tego Nialla. Słodkiego i zabawnego a nie smutnego i wkurzającego. 
Dokończyłam swoje śniadanko które wyglądało naprawdę smakowicie.
Usiadłam z Niallem na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakieś seriale. 
- A co u ciebie i ... Harry'ego - zapytał. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. " A wiesz dobrze, ja się w nim zakochałam a on mnie tylko lubi " ?. Spojrzałam z powrotem na telewizor i otworzyłam powoli usta. 
- O co ci chodzi? 
- Oj nie udawaj, wiem że go lubisz - powiedział stanowczo - a nawet więcej - dodał. 
- Może, ale nawet jeśli tak to co? On i tak tego nie czuje ... - wyszeptałam 
-  Skąd wiesz ? Pytałaś ? - miał racje. Tak naprawdę zupełnie nie wiem co czuje do mnie Harry. Może mnie nienawidzi, może lubi, może kocha. Nie wiem. 
Boje się. Po prostu boje mu sie to powiedzieć. A co jeśli mnie wyśmieje? Przecież każdy wie że on może mieć każdą. To dlaczego miał by mieć akurat mnie? 

                                   Trudno czekać na coś co wiesz, że nigdy nie nastąpi.
                  Jeszcze trudniej zrezygnować kiedy wiesz, że to wszystko czego pragniesz.    

Czemu akurat ja? Czemu akurat ja wpadłam we te sidła? Czemu nie mogłam po prostu cofnąć się w czasie i odmówić Vass tego spaceru? Czemu? Czemu musiałam być taka głupia i przeprowadzać się do tego Londynu? Dlaczego? 
- Cześć - usłyszałam głos i dobrze wiem kogo. Vass i Briee usiadły na sofie obok nas i znudzone patrzyły na lecący serial. 
- A wy co tak siedzicie? - zapytała Briee. 
- A tak sobie - wyprzedził mnie w odpowiedzi Niall. 
- Ahhh - odparła Briee. 
Usłyszałam skrzyp schodów i moim oczom ukazał się Louis i Liam schodzący na dół. Zaraz za nim pojawił się Harry ( który na mój widok uśmiechnął się szeroko ) a po nim wszedł Zayn. Harry usiadł obok mnie na sofie a Louis podszedł nie pewnie w moją stronę. Klatka piersiowa napięła się co wyglądało naprawdę słodko. Louis patrzył na mnie smutnym wzrokiem.  
- Amelie, możemy porozmawiać - zapytał. 
Spojrzałam zdezorientowana na Harry'ego. Jego wyraz twarzy od razu mówił za wszystko ale jednocześnie nie wyrażało nic. 
- Dobrze - odpowiedziałam i poszłam za nim .... 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka, dodaje ten rozdział dzisiaj. Wiem że strasznie nudny w w ogóle ale nie miałam za bardzo pomysłu i czasu, ale mam nadzieje że jakoś tam ujdzie. 
Następny rozdział pojawi się w piątek :) Obiecuje że będzie lepszy :) 

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 13

Pocałunek pogłębiał się coraz bardziej i bardziej. Nasze języki tańczyły w jednym rytmie. Jego ciało było tak blisko mojego ... 
Oderwał nie ode mnie pozwalając nam nabrać powietrza i znowu wbił się z moje usta z mocniej niż wcześniej. Naparł się o mnie mocniej przytrzymując ręce na moich nadgarstkach. Jęknęłam z bólu kiedy zacisnął mocniej dłonie. Moje rany dały siwe znaki. Oderwał się ode mnie. 
- Co się stało ? - zapytał. W jego głosie słychać było niepewność ale też ...zmartwienie? 
- Nie nic ... - zaczęłam. 
- Kłamiesz - odparł surowo. Kurde, dobry jest. - Pokaż - dodał. 
Wyciągnęłam drżącą ze strachu, rękę w jego stronę. On podwinął rękaw i zaczął odwijać bandaż. Gdy zobaczył moje blizny ( które były jeszcze całe czerwony i było ich naprawdę dużo ) oczy rozszerzyły mu się. Patrzył na nie przez chwile a później mocno do siebie przytulił. 
Odetchnęłam głośno i wybuchłam płaczem w jego ramionach. On głaskał mnie spokojnie bo głowie, lekko kołysząc jak małe dziecko. Przy nim czułam się bezpiecznie, wiem że teraz w tym momencie jestem bezpieczna i nikt mnie już nie skrzywdzi. 
Czułam jego oddech na czubku mojej głowy, co powodowało u mnie przyjemne dreszcze. Przytulona do jego klatki piersiowej, czułam bicie jego serca. Było głośne i lekko przyśpieszone. Czy on się o mnie bał? Nie? Harry o mnie? Hmmm ... pod tą całą skorupą twardziela, chyba tak naprawdę chowa się ... normalna osoba. 
- Czemu to zrobiłaś ?- wyszeptał. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. 
- Louis ... - wyszeptałam. On znieruchomiał i najprawdopodobniej wstrzymał oddech bo nie słyszałam bicia jego serca. 
- Co ci zrobił? - zapytał cicho. Trudno mi było to powiedzieć, ale wiem że Harry mi pomoże. Wiem że ... że mogę otworzyć się przed Harrym. 
- Harry, on próbował mnie zgwałcić - powiedziałam ledwo słyszalnie ...
Jego uścisk stał się mocniejszy. Teraz wręcz przygniatał mnie do swojego ciała, ale mi to nie przeszkadzało. Było mi teraz tak ciepło, obok niego. 
Czy ja się zakochałam? Chyba ... chyba tak. 

Jakiś czas później, oczami Harry'ego

Jak on mógł próbować zgwałcić Amelie? Jak, ja się kurwa pytam!? 
Przecież ona jest taka krucha i drobniutka. 
To przez niego. To prze niego się pocięła. To prze niego teraz cierpi ... Jak tylko tu zajdzie to zabije gnoja. 
Amelie leżała nadal wtulona we mnie, chyba usnęła. Była taka leciutka. Patrzyłem na nią cały czas. Jej piękne ciemne włosy cudownie komponowały się z zielenią jej oczu.  
Była taka piękna. 
Podniosłem się lekko i wziąłem ją na ręce. Zaniosłem do jej pokoju i przykryłem czarnym kocem. Wyglądała tak słodko. 
Podszedłem jeszcze do niej i pocałowałem lekko w policzek.

Ku mojemu zaskoczeniu na dole siedział Zayn i Louis. Gdy tylko go zobaczyłem śmiejącego się z czegoś to miałem ochotę go rozszarpać. 
Podszedłem do niego i za całej siły przywaliłem mu w twarz. On tylko lekko się schylił i złapał za krwawiącą wargę. 
- Za co to? 
- I ty się jeszcze kurwa pytasz za co? Jak mogłeś? - chciałem mu przywalić jeszcze raz ale Zayn złapał mnie i odciągnął, co nie było wcale takie łatwe ... gdy byłem wściekły czasami nikt nie umiał mnie powstrzymać. 
- Harry, spokojnie ... - warknął Zayn.
- Spokojnie? Mam być spokojny gdy ten gnój chciał zgwałcić Amelie? - byłem cały roztrzęsiony. Gdyby nie Zayn, to chyba bym zabił Louisa. Wyrwałem się z jego uścisku i poszedłem na górę. 
Moim celem był pokój Amelie. 
Wszedłem nie pukając, z myślą że dziewczyna nadal śpi i nie myliłem się. Nie zmieniła swojej pozycji nawet o milimetr. Uśmiechnąłem się głęboko i położyłem obok niej na łóżku obejmując nią swoje ramiona. 
Mimo wszystkich tych naszych sprzeczek, kłótni i nieporozumień, to Amelie jest dla mnie ważna. A może ty się zakochałeś Styles?, zapytałem sam siebie w myślach.
Nie ... a może? Nawet jeśli to przecież Amelie nigdy nie chciałaby być z kimś takim jak ja. 
A może ja sam nie jestem gotowy na stały związek? 
Nigdy nie miałem stałej dziewczyny. Każda była tylko na jedną noc i do żadnej nie czułem takiej więzi jak do Amelie. Ona jest wyjątkowa, coś we mnie zmieniła. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze, ale zmieniła i to bardzo ...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No cześć kotki! Jej jest następny rozdział :) Ja się cieszę a wy ? A jak wam się podoba :)
A i jeszcze jakby ktoś chciał się coś dowiedzieć o rozdziałach to tu jest mój facebook ^^

CZYTASZ? = SKOMENTUJ!

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 12

Spojrzałam na nią z obrzydzeniem ale jednocześnie cieszyłam się że trzymam ją teraz w dłoni. Zimny metal przeszywał moją dłoń na wylot. Mój organizm wyczuwał co miało się zaraz stać i próbował jakoś reagować ale chuj to pomogło. Popatrzyłam na nią i przywarłam ją do nadgarstka wy była jak najbardziej sztywny.
Jestem słaba. Miałam już tego nie robić, miałam być silna, nie dać się. 
Przeciągnęłam żyletką po nadgarstku zostawiając tam czerwoną kreskę. Stare blizny były prawie niewidoczne, ale jednak prawie.
Ból przeszedł moje ciało, ale był to przyjemny ból. Nie było to uczucie jak za pierwszym razem. 
Wszystko przeleciało przez moje ciało a ja odetchnęłam, pozwalając odpłynąć niepokoju. Rana krwawiła coraz bardziej ale zamiast zamartwiać się tym ... cieszyło mnie to. Nasunęłam żyletkę ponownie nad nadgarstek i zrobiłam kolejne kilka cięć. 

Krew spływała po moich rękach ociekając powoli na ziemie. 
Stare blizny, zakryły teraz nowe, dużo głębsze i dłuższe rany. 
Odłożyłam żyletkę na podłogę i popatrzyłam na swoje ręce. Na moich ustach pojawił się mały uśmieszek. Gdy pierwszy raz to robiłam byłam w rozsypce, moje życie wtedy nie miało sensu a przynajmniej ja tak myślałam. To był jebany impuls, który zamienił się w narkotyk bez którego nie da się żyć. Wtedy było to moje lekarstwo, lekarstwo na cały ból, na wszystkie problemy. 
- Jak dobrze do tego wrócić - wydukałam sama do siebie ocierając malutkie kropelki krwi. 
Wstałam i podeszłam do szafki wyrzucając do kosza żyletkę. 
Wyjęłam z szafki bandaż i szybko zawinęłam w niego rękę. W tym momencie nie czułam już bólu. Była już 4:23, więc podeszłam do łóżka i zatopiłam się w swojej kołdrze. 

Poranek, oczami Amelie

Obudziłam się, przeciągając lekko swoje kończyny. Bandaż na ręce miał widoczne ślady krwi więc szybko pobiegłam do łazienki i go zmieniłam. Dobrze że moja mama miała w domu apteczkę i dzięki temu mam tych bandaży kilka.
Zabrałam z szafy coś z długim rękawem by zakryć bandaż i przebrałam się szybko, po czym zeszłam na dół. Była już 10:28. Na dole nie zauważyłam nikogo, co oznaczało na pewno że wszyscy jeszcze śpią ... Louis też. 
To dobrze, nie miałabym odwagi spojrzeć teraz mu w oczy. 
Zrobiłam sobie kilka kanapek i usiadłam na kanapie jedząc je powoli. Z jednej nie odczuwałam głodu a z drugiej tak mnie do nich ciągnęło. 
Usłyszałam skrzyp schodów. Gdy odwróciłam głowę zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę i w dodatku w bokserkach. Harry przeszedł do kuchni wysyłając mi łobuzerski uśmiech. Odwzajemniłam go. 
Po kilku minutach znalazł się koło mnie, siadając tuż obok. 
- Wyspana? - zapytał popijając jakimś sokiem. 
- Tak - skłamałam. Przecież co miałam mu powiedzieć? " Nie nie wyspałam się bo Louis po pijaku chciał mnie zgwałcić" ? Nie? No właśnie  ... 
- Ahhh, co tak wcześnie wstałaś? 
- 10 to chyba nie tak wcześnie a za to mogłabym cię zapytać o to samu - oddałam. 
On tylko cicho się zaśmiał. 
- Dla mnie wcześnie, a za to nie mogę spać - odparł wypijając ostatni łyk soku. 
- Ahhhh - wzdrygnęłam. 
Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w jakieś punkty. 
- Wiesz co się dzieje z Louisem ? - wydałam. 
- A co? 
- Wczoraj obudziłam się i zeszłam na dół. Louis był kompletnie pijany i .... - wyrwałam. Dopiero po chwili zrozumiałam że prawie się wygadałam. 
- I? 
- I plótł jakieś bzdury. Wiesz co się stało? - on tylko pokiwał przecząco głową.
Wstałam i zaniosłam talerz do zmywarki. Harry siedział nadal w tym samym miejscu, zastanawiając się nad czymś. 
- Co robimy? - zapytałam znudzona. Tak naprawdę w ostatnim czasie nie mam wogóle co robić. Bo co można tutaj robić? Nie wychodziłam z tego domu już miesiąc. Dziwie się jeszcze że moja psychika to wytrzymała. 
- Nie wiem - odparł.
- Może w 10 pytań? 
- Okej, zaczynaj. 
- A więc, masz rodzeństwo? 
- Tak, mam siostrę Gemme - uśmiechnął się, gdy to powiedział. Chyba musiał ją naprawdę kochać. Chciałabym ją kiedyś poznać ... może byśmy się zaprzyjaźniły. 
- Okej, twój ulubiony kolor?
- Czarny 
- Potrawa? 
- Taco
- Zwierzątko?
- Kot - powiedział takim głosem jak 5-letni chłopczy. Zaśmiałam się. 
- Hmmm ... co lubisz najbardziej robić? 
- Śpiewać - powiedział cicho i szybko. Nie powiem to mnie zaskoczyło .... ale też bardzo ucieszyło. 
- To mamy ze sobą coś wspólnego - oddałam szeroko się uśmiechając.
- Naprawdę? Lubisz śpiewać? - zapytał totalnie zdziwiony. 
- Uwielbiam, zawsze to kochałam. Kiedyś brałam udział w konkursie w szkole i nawet wygrałam. Ale teraz śpiewam tylko dla siebie. A ty? 
- Ja? Ja zawsze to lubiłem ale nic oprócz chłopaków i teraz ciebie, nikt o tym nie wie ... 
- wzdrygnął. Widać było że lubi to. Mówił o tym z taką pasją w oczach. 

- Zaśpiewasz mi coś? - zapytałam z mocą. 
- Co? Nieeee 
- Proszę - nachyliłam się nad nim i spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzyliśmy tak na siebie dobre dwie minuty.
Zatonęłam w jego oczach. Jego zielone tęniczówki błyszczały się w świetle, słońca które wpadało przez okno. Lekko przybliżył się do mnie a ja powtórzyłam jego korki. 
Nasze usta połączyły się w lekko ale namiętny pocałunek który ... tak cholernie mi się podobał? 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jej! Hej kochani! Nareszcie następny rozdział! Cieszę się że go napisałam. Teraz będę miała trochę więcej czasu ponieważ, znowu jestem chora ... ahhh, mniejsza z tym. Jak wam podoba się rozdział? Czekam na wasze komentarze ... :*

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 11

Film minął mi w przyjemnej atmosferze. Może Harry próbował co jakiś nawiązać jakiś kontakt ale ja udawałam niedostępną. Mimo tego film był strasznie poruszający, ale dzięki chłopakom stał się najlepszą komedią ever! Wszyscy puszczali jakieś komentarze. Nie mogę powiedzieć że film ich nie poruszył. Zayn i Niall na końcu się popłakali. 
- Chłopaki a tak wogóle to gdzie jest Louis? - zapytałam wstając z kanapy i wędrując w stronę kuchni. 
- Wyszedł - odpowiedział Zayn. 
- No to to widzę, ale gdzie wyszedł? 
- Nie wiem, powiedział że wychodzi i tyle go widzieli - oddał Harry 
- Dziwne - wyszeptałam tak, by inni tego nie słyszeli. 
Nalałam sobie wody do szklanki i ruszyłam z powrotem na swoje miejsce pomiędzy Harrym a Vass. 
Moje myśli teraz zajęły zastanowienia na temat Louisa. To nie w jego stylu żeby wyjść i nie powiedzieć gdzie. Może coś się stało? 
Nie powinno mnie to interesować, to niby jego osobiste sprawy, ale bądź co bądź, jestem jego ... przyjaciółką? To znaczy tak mi się wydaje. 
Lubię Louisa. Jego podejście to wszystkiego jest takie neutralne. Nawet jeśli coś przerazi go, on umie to wszystko obrócić w żart. 
-  Niedługo święta - wycedził Liam. Tak święta ... Boże Narodzenie to moje ulubione święta. Kocham te czasy gdy wszyscy we trójkę zasiadamy przed stołem, jemy świąteczny obiat, dzielimy się opłatkiem i wykłócamy o prezenty. Mama podśpiewuje kolędy, Josh bawi się jedzeniem jakby miał 6 lat a ja przelewam picie. Tak było święta w święta przez cztery lata. 
Ale teraz tak nie będzie, nie będę mogła spędzić z nimi tego wspaniałego święta. Nie zaśpiewam już z mamą naszych ulubionych kolęd, nie pouczę mojego nie rozwiniętego brata, nie podzielę się z nimi opłatkiem, nie ubiorę choiki ani nie będę tak bardzo cieszyć się prezentami. 
A może oni już zapomnieli? Zapomnieli o tej nieznośnej córce? Tak naprawdę to całkiem możliwe, skoro nikt mnie jeszcze nie szuka. Mam miała by spokój z ciągłym nawiedzaniem dyrektora a Josh nie musiał by już się ze mną użerać ... 
Pojedynicza łza spłynęła po moim policzku. 
- Stało się coś - zapytał Liam widząc moją smutną minę. 
- Co? Nie, nic - uśmiechnęłam się i szybko wytarłam łzę. 

- To co robimy? 
- Siedzimy - wyrzekł Zayn z mocą. 
- Naprawdę? Nie wiedziałam - powiedziałam z sarkazmem. 
-  Może w coś zagramy? 
- Nie - odrzekły jednocześnie Vass i Briee. 
Wszyscy zamilkli zastanawiając się co moglibyśmy porobić. 
- Zagrajmy w butelkę - powiedziałam bez uczuć. 
- Dobry pomysł - wyrwał Harry i wyszedł po butelkę 
Po chwili siedzieliśmy już w kręgu. Harry zaczął kręcić. Wypadło na Nialla.
Niall wyglądał na zupełnie nie wtajemniczego, miał pusty wzrok i zachowywał się jakby dostał szoku. 
- Yhym ... - mruknął. 
Zayn zastanowił się chwilę i otworzył buzię. 
- Która z dziewczyn najbardziej ci się podoba? 
- Briee - odpowiedział bez uczuci. Kłamał. Założę się że nawet Briee zorientowała się że ściemnia. 
Niall przesunął ręką i zakręcił leniwie butelką. Na nieszczęście wypadło na Harry'ego. Hmmm ... to może być ciekawe, a nawet bardzo. 
- Kochasz Amelie? - palnął. Moje źrenice rozszerzyły się o 180 stopni.
- Nie - parchnął Harry śmiejąc się. 
Nie wiem dlaczego, ale ... zabolało mnie to. 
Harry przechwycił butelkę o zakręcił ..... 

Reszta dnia minęła nam na graniu w butle. Muszę przyznać że podobało mi się to że na mnie wypadło tylko dwa razy. Może i ja zaproponowałam tą grę, to zupełnie nie miałam ochoty w nią grać.
Około 23:30 poszłam do siebie jak reszta. Szybko wskoczyłam pod prysznic a później powędrowałam do łóżka. Nim się obejrzałam, oczy same mi się zamknęły. 


Gdzieś około 2:47 , Oczami Amelie

Obudziły mnie szmery z dołu. 
Leniwie podniosłam się z łóżka i w piżamie weszłam na dół by zobaczyć co tam się dzieje. 
W kuchni paliło się światło. Weszłam tam i zobaczyłam .... Louisa? W ręce trzymał już pół wypite piwo. Dziwne że nikt się nie obudził, może po prostu ja mam tak lekki sen. 
- Louis? - zapytałam cicho. 
On odwrócił się i rozszerzył oczy na mój widok. 
- Witamy pannę młodą - odrzekł śmiejąc się. 
- O czym ty gadasz? - można było wyczuć że jest pijany a nawet bardzo. 
- A wiesz co ... ten ... tam, co uu ciebbbiee ? - spytał popijając kolejne łyki piwa. 
- Louis coś ze sobą zrobił? Gdzieś ty był? 
- A tu i tam - oddał. 
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam: 
- Louis, odstaw to piwo i wypierdalaj do łóżko, migiem - warknęłam. 
- Spokojnie, kochhaniie imprezzkaa dopiiierroo się zaczynaa - wybełkotał. 
Imprezka? Kochanie? Ja mu kurwa dam. 
- Ty ... - zaczęłam ale Louis wbił się w moje usta z taką siłą że myślałam że zaraz się przewrócę. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale on był za silny. 
Przywarł mnie do ściany i jeszcze mocniej się do mnie przybliżył. 
Ni to że próbowałam go odepchnąć, ni to że próbowałam krzyczeć, gówno dało. 
Zaczął rozdzierać moją koszulkę. Zaczęłam go walić gdzie tylko się dało ale on ani drgnął. 
- Louis przestań ... - błagałam. Oczy zapełniły mi małe łzy. 
- Zamknij się suko ... - warknął i przycisnął mnie tak mocno że wydała z siebie jęk bólu. 
Z ust przeszedł na szyje i zaczął rozpinać mój stanik. Gdy coraz mocniej zaczęłam się wierci, on mocniej zaczął napierać na mnie swoim ciałem. 
Zaczęłam bić go coraz mocniej i głośniej krzyczeć, ale on zatkał mi ręką usta. 
Wiercąc się jeszcze bardziej i wyrywając, kopnęłam go w kroczę a on jęcząc z bólu upadł na podłogę. Wyrwałam się i szybko wbiegłam się do swojego pokoju zamykając go na klucz. 
Weszłam do łazienki którą również zamknęłam na klucz. 
Upadłam bez silnie na podłogę. Na moich policzkach pojawiły się kolejne łzy. 

W przeciągu tygodnia już dwa razy próbowałam zostać zgwałcona. Nie ma co, życie na 100%. Wstałam lekko ledwo trzymając się na nogach. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej coś co mogło mi pomóc, jedyne lekarstwo .... żyletkę. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć, pszczółki ! Od razu przepraszam z całego serca że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale jak wiecie mój laptop się zalał .... sam się zalał, ja nie miałam z tym nic wspólnego :D Hehe. Rozdział piszę u mojej cioci. Laptop mam nadzieje że odzyskam już w tym tygodniu, ale jak nie to rozdział będzie dopiero w następny weekend :* :3  

CZYTASZ? = SKOMENTUJ! ♥ 

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 10

Otworzyłam oczy, słysząc podniesione głosy z dołu. Przewróciłam się na brzuch, zakrywając głową poduszkę ale to nic nie dało. 
- Tortury - wymamrotałam, pół przytomna. 
- Wiem, też mnie obudzili - poczułam uginające się łóżko. Harry wszedł pod kołdrę i przytulił się do mnie mocno. 
- Co ty odpierdalasz? - zapytałam nie zmieniając swojej pozycji - nudzi ci się?
- No co? Przytulam się do mojej dziewczyny - wymamrotał przyciskając głowe do mojego obojczyka. 
- Chyba za dużo wczoraj wypiłeś - zaśmiałam się. 
- Spałaś ze mną - powiedział z mocą. 
- I? 
- I to chyba znaczy że jesteś moją dziewczyną - palnął. 
Odwróciłam się zdegustowana w jego stronę biorąc duży wdech. 
- Posłuchaj. To że z tobą spałam to był jeden jedyny błąd, a winny jest temu tylko i wyłącznie alkohol ... rozumiesz? 
- Oj daj se spokój, wiem że ci cię podobam. 
- Jaka skromność. Nigdy nie byłam twoją dziewczyną, nie jestem i nigdy nie będę, kumasz?
- Kumać to może żaba - parchnął przyciągając mnie jeszcze bardziej od siebie. 
- Nie łap mnie za słówka, okej? A teraz spierdalaj i to w podskokach - warknęłam wracając z powrotem do swojej dawnej pozycji. 
- Okej, skoro tak pogrywasz to .. 9 dni - wyszeptał zamykając za sobą drzwi. 
Debil. Myśli że raz się z nim przespałam ... i to po pijaku ... i już jestem jego dziewczyną? Tak, wczoraj przesadziłam z alkoholem ale to dlatego że chciałam coś zrobić, coś co pomoże mi zapomnieć o tej całej sytuacji. 
Nie jestem taka łatwa jak mu się wydaje.

Otarłam zaspane oczy i ruszyłam ku łazience. Usiadłam przed lustrem majstrując coś przy szafce. 
Po dwudziestu minutach, nadal zaspana zeszłam na duch gdzie nadal słychać było krzyki. 
- Oddaj mi to, albo ci przywalę - warknęła najprawdopodobniej wkurzona Briee 
- Złość piękność szkodzi - w przeciwieństwie do niej Vass miała znakomity humor. Weszłam do salonu, gdzie Vass i Briee leżały na sobie i walczyła zacięcie o biednego pilota, Niall siedział przy stole robiąc coś na telefonie, Harry i Zayn siedzieli w kuchni, robiąc śniadanie a Liam zażenowany siedział na sofie patrząc co wyprawiają dziewczyny. Ja natomiast usiadłam obok niego. Wyglądałam gorzej niż zombie. 
- Spać mi się chce - mruknęłam 
- To czemu nie idziesz spać? - zapytał nadal patrząc na Vass i Briee które z sekundy na sekundę zmieniały pozycje, wyrywając sobie pilota. 
- Bo mi się nie chcę 
Spojrzał na mnie z bananem na twarzy.
- Kobiety ... 
Zaśmialiśmy się oboje. Liam jest całkiem fajny, ale troszkę zbyt sztywny. Oczywiście da się z nim pogadać, pośmiać się, swoje interesy traktuje bardzo poważnie i z dystansem, ale wiele rzeczy wyolbrzywia. 
- Mogę się coś siebie zapytać, Liam? 
- Jasne - odwrócił się lekko w moją stronę czekając na pytanie. 
- Opowiesz mi coś o Harrym, dlaczego taki jest? 
- Nie wiem czy mogę tak o tym mówić ... okej, ale ode mnie tego nie wiesz. 
Potaknęłam tylko głową, nastawiając ucho na to co powie. 
- Więc, nie powiem ci za dużo. Harry jest bardzo skryty. Z tego co wiem - ciągnął - to jego rodzice są po rozwodzie. Ojciec zostawił go gdy miał 5 lat a matka rok później wyszła za mąż. Ma siostrę, ale nie wiem jak ma na imię. 
Mówił że miał dość kłócenia się z fagasem matki i z dniu swoich 18 urodzin od razu się wyprowadził. No i tak to się zaczęło. Wpadł w złe towarzystwo, ale jakoś się wygrzebał. 
- A jak się poznaliście - zapytałam. 
- W szkole - uśmiechnął się. 
- Hej zakochańce - krzyknął do nas Zayn - śniadanie! 
- Spierdalaj .. - warknął Liam. Oj, nawet nie wiecie jaką wielką mam teraz ochotę dać Zaynowi do łbie, no ale już mu oszczędzę te tortury. 

- Za to śniadanie daje ci piątkę z plusem. Jest cudowne - oddałam w stronę Zayna. On tylko się uśmiechnął. 
- Ej, ja też to robiłem - dodał z urażeniem Harry. 
- Tak, oj to niedobre! - odsunęłam od siebie talerz, udając zniesmaczoną. 
- Hahaha boki zrywać. 
- Wiem - wstałam, podchodząc do kanapy na której leżał sponiewierany pilot - teraz ja żądze pilotem. Wybierajcie co oglądamy, horror, komedie, science fiction, wyciskacz łez? 
- Ej widziałam że macie Zostań jeśli kochasz. Uwielbiam to .. oglądamy ? - Vass usiadła obok mnie na kanapie a z drugiej strony, zaraz za nią Briee. 
- Zayn ty zmywasz - Harry podszedł do niego i podał brudny talerz. 
- Co..ej..no..ty..Harry - krzyknął. 
Wszyscy w jednym czasie zaśmiali się. 
Harry oczywiście musiał usiąść obok mnie, próbując co pięć minut mnie pocałować albo przytulić. Nie powiem że nie denerwowało mnie jego zachowanie ale wręcz wkurwiało. 
Co go tak pchnęło żeby się do mnie kleić .... ?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem. Co taki krótki, i nudny? Przepraszam ale nie mam weny, ze szkoły wróciła o 17 i jestem padnięta. Mam nadzieje że nie macie mi tego za złe i rozdział jest chociaż troszkę fajny. :) Nie wiem kiedy dodam następny rozdział ... dwa albo trzy dni góra .. 

CZYTASZ? = SKOMENTUJ?