sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 24

Nie patrzyłam na niego choć czułam jego wzrok na sobie. Obleśne spojrzenia przeszywało mnie na wylot. Pomyślałam o Harrym. O jego mocno zielonych tęczówkach wpatrujących się we mnie. Czy to możliwe że już ich nie zobaczę? Czy to możliwe że już nigdy nie poczuje jego malinowych ust na moich? Tak, to całkiem możliwe. Wiem dlaczego tu jestem. Przyczyna jest prosta. Harry. 
On jest najgorszą ale za razem najlepszą rzeczą jaką mi się w życiu przytrafiła. 
Przez niego tu jestem, nienawidzę go. Gdy go widzę, kocham go. Tak, to dziwne ... ale prawdzwe. 
Siedziałam na materacu skulona w kłębek i nawet nie próbowałam na niego patrzeć. 
- Chodź - złapał mnie za rękę. Jego paznokcie wbiły się w moje ramie. 
- Puszczaj - syknęłam. - Gdzie mnie ciągniesz? - jego palce trzymały mocno moje ramię. Krew przestała mi tak dopływać. Szliśmy przez szary korytarz zmierzając do końca. 
- Spokojnie mała, zaraz zobaczysz - zaśmiał się. 
Stanęliśmy przed drzwiami jakiegoś pokoju i bez pukania weszliśmy tam. W środku siedziała dziewczyna. Miała długie brązowe włosy - a nawet podchodzące pod kolor czarny - i brązowe oczy. Była naprawdę ładna i muszę powiedzieć że nawet skądś ją kojarzyłam. Obok mniej na dużej kanapie siedział chłopak - ale nie był już tak ładny jak dziewczyna. Krótko ścięte włosy i szare oczy niczym metal. Na pierwszy rzut oka wyglądał nieco przerażająco. 
Dziewczyna spojrzała na chłopaka który mnie tu przyprowadził a on od razu opuścił pomieszczenie. 
- Kogo my tu mamy - powiedziała powoli. Jej głos był aksamitny, łagodny tak jak głos pielęgniarki ze szpitala. Tak jakbym ją tu słyszała. - Amelie Jonson. Jak tam braciszek?- zaśmiała się. 
- Co? - zapytałam zdezorientowana. Skąd ona ...? Ona ..? 
Wszystko zaczęło się układać. Justin. Brat. Ona. Ja. Czy śmierć Justina mogła być ukartowana? 
Czy zrobiła to by mnie pogrążyć? Była by do tego zdolna? Sądząc po tym że porwała mnie i uwięziła tutaj, na jakimś zadupiu, myślę że zdoła zrobić o wiele wiele więcej. 
- Sądzę że wiesz kim jestem? 
- Nie - zesztywniałam. 
- Och myślałam że Harry coś ci o mnie opowiadał - odpowiedziała. - Więc tak, zostaniesz tutaj do puki twój fagas wreszcie nie wpadnie na pomysł gdzie cię trzymamy. Później już pójdzie w płatki, rozumiesz? - zapytała. 
Ja ani drgnęłam. 
- Uznam to za tak. Jonathan odprowadź ja do pokoju - oddałam i opuściła pomieszczenie. Po chwili również ja wyszłam z pokoju w towarzystwie niejakiego Jonathana. 

Umrę tu psychicznie, pomyślałam sobie. Siedzę tutaj, nawet nie wiem ile. Jedyną atrakcją tutaj jest lustro. Nic więcej. 
Ciekawe ile dni tutaj jestem. Jeden? Dwa? Pięć? 
Z każdą kolejną chwilą tracę nadzieje Harry po mnie przyjedzie. Że mnie znajdą. 
Może nie chcę mnie znaleźć? Może po prostu się mną bawił? 
I o co chodzi z tym że Harry mi nie powiedział kim jest ta dziewczyna? 
Tyle pytań, a z każdą odpowiedzią rodzą się nowe. 

Oczami Harry'ego

- Ostatnio widziałem Jonathana. Nie wiem konkretnie gdzie poszedł ale kręcił się gdzieś w okolicach buszy przy Londynie - odparł Greg. Nie mogłem iść za nim bo śledziłem Eda ale teraz mamy pewność że nie współpracują ze sobą. 
- Tak ale to nie wyjaśnia gdzie jest Amelie - odezwała się Briee. Vass tylko stała obok i patrzyła na wszystko. 
- Tak, nie wyjaśnia. Ale to zawsze pewien postęp - potwierdził. 
- To wszystko za długo trwa. Nie mamy pewności czy nadal żyje - Zayn patrzył prosto na Grega. - Musimy działać szybciej. 
Zayn  jakby wyjął mi te słowa z ust. Od początku nic się nie odzywałem, siedziałem cicho jak Vass.
- Mówisz że widziałeś go przy buszy?
- Tak. Ale nie zachowywał się podejrzanie, ale też nie uwierzę że szedł na grzyby. Coś musi być na rzeczy. 
- Trzeba tam pojechać - oddał Liam. - Na pewno się nas spodziewają. trzeba ich zaskoczyć. 
- Racja. Musimy zdobyć informacje. Najpierw musimy się dowiedzieć kto to wszystko ukartował
- Ktoś, kto musiał nas obserwować. Wiedzieć o nas dużo. Znać nasze ruchy - wyszeptał Niall. 
Cisza. 
- Clary. To musiała być Clary - syknąłem. 

                                                    WHEN YOU LOVE SOMEBODY
                                               YOU DON'T LEAVE THEM BEHIND -
                                                         JEŚLI KOGOŚ KOCHASZ
                                                    NIE ZOSTAWIAJ GO ZA SOBĄ 

- Plan jest taki - objaśnia Greg. - Jutro o dziesiątej przyjadę po was. Pojedziemy pod busze. Jeśli znajdziemy kryjówkę gdzie trzymają Amelie obejdziemy dom i znajdziemy bezpieczniejsze wejście, rozumiecie?
Pokiwaliśmy głową.
Greg podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu. 
- Znajdziemy ją - szepta. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kocham cię, a ty mnie,
Tak rodzinnie mija dzień, 
Ja przytulę cię,
I buziaka tobie dam, 
A ty powiesz " Kocham Cię " ♥ 
Hahhah xd Czy tylko mnie rozwala ta pioseneczka :D 
Przepraszam że rozdział dopiero teraz ale miałam sporo nauki :) Wiem że krótki ale muszę zrobić lekcje :) Podoba się :( ?  


 

 

środa, 14 stycznia 2015

Rozdziały + informacja :)

Przepraszam was bardzo ! Ale niestety rozdział dodam dopiero w weekend. Sama jestem zdziwiona jak dużo lekcji można zadać na jeden dzień :( A teraz muszę po poprawiać niektóre oceny :) A jest ich nadal trochę
Jeśli chcielibyście się jakoś ze mną skontaktować ro zapraszam ;
FB ♥ - :)
ASK.FM ♥ - :)
Instagram ♥ - :)
Twitter ♥ - :)
E-mail ♥ - styles.amcia300@onet.pl
Zapraszam ♥

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 23

                                                To boli tak, że chyba znów się najebie, 
                                    bo nie wiem co kochałem bardzie, świat czy Ciebie.
                                          Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą, 
                                                     jedno i drugie zgniło już dawno.

Ciemność. Cisza. Ciemność i nadal cisza. Powoli podniosłam powieki które pod wpływem światło znowu opadły. Moja ponowna próba ukazała się również niepowodzeniem. 
Chwila, pomyślałam. Ponownie otworzyłam oczy, teraz poszło mi nieco lepiej ale nadal coś świeciło mnie po oczach. Obraz nadal był rozmazany więc powoli zatrzepotałam rzęsami. Ostrość wyrównała się. Zobaczyłam białą ścianę. Biała ściana obok białej. Odwróciłam powoli głowę co było trudne bo bolała jakby ktoś walnął mnie czymś mocnym. Chwila, ktoś walnął mnie czymś mocnym. 
Przypomniałam sobie tamten wieczór. Poszłam do toalety mówiłam coś, usłyszałam głos ale zamiast zobaczyć osobę , zobaczyłam ciemność. 
- Pięknie - wymruczałam. Leżałam na granatowym materacu w całym białym pomieszczeniu bez okna. Drzwi znajdowały się po lewej a obok stała mała komoda. Oprócz tego w pokoju wisiało małe lusterko. Obok mnie leżał niebieski, podchodzący pod kolor materaca, koc. Nie byłam nim przykryta co wcale nie znaczyło że było mi zimno.
Powoli podniosłam się ale ledwo trzymałam się na nogach. Powoli podeszłam do lustra i spojrzałam w nie. 
Przed nim stała zupełnie obca mi osoba. Podbite obok, już niebiesko-fioletowe. Rozczochrane włosy, wory pod okiem Lekko podrapana twarz i szyja. Co się stało? 
Kiedyś widziałam tą dziewczynę z lustra. Wracała tak do domy prawie każdego dnia. Pogrążała się ale nie zdawała sobie z tego sprawy zanim wyprowadziła się do Londynu. Tam się zmieniła ... przez niego. Otrząśnij się, nadałam sama sobie. 
Na sobie nadal miałam ... coś w podobie sukienki od Briee ale sukienką tego nie można nazwać. Podarte ramiona ledwo trzymały się przy sukience. Obdarty dół osuwał się sięgając za kolana. Wyciągnięte nitki i oderwany materiał na brzuchu zostawiając tam tylko cieniutką powłokę wyglądaci ciut przerażająco. Hmm martwa panna młoda, pomyślałam sobie. Nawet ją przypominam. Jestem blada jak ściana, ledwo mnie przy nich widać. Gdyby ta sukienka była biała, mogłabym zastępować ją w tej roli. 
Teraz najwyższy czas zastanowić się co tu robisz?, usłyszałam własną myśl. 
Kusząca propozycja, wręcz nie do odrzucenia. Ponownie rozejrzałam się po pokoju.  
Na szafce leżała czarna koszulka i szare dresy. Najprawdopodobniej mam się w nie przebrać. 
Szybko zrzuciłam z siebie podartą sukienkę i narzuciłam tamte ciuchy. Briee mnie zabije, syknęłam w myślach. Sukienka nawet po renowacji nie będzie się nadawać do noszenia.  
Oklapłam na materac, kładąc głowę na czymś czarnym w połowie przypominającym poduszkę.
Ahh to ma być coś w stylu porwania? Bardziej efektownie było by gdyby związali mnie i kazali błagać o litość ale nie będę oceniać. 
Nawet nie wiem jaka może być teraz godzina? Ile spałam? Długo tu jestem? Dlaczego sukienka wygląda jakby wpadła pod ciężarówkę i znowu wróciła na miejsce? Ktoś mi ... coś zrobił? 
Z każdym nowym pytaniem większy strach opanowywał moje ciało.  
Czy Harry mnie szuka? A co z resztą? Ich też " porwali " ? 
Podniosłam się z materaca i podeszłam do drzwi. Zamknięte. Szarpnęłam kilka razy ale nic. Ani rusz. Z korytarza usłyszałam jakieś głosy i migiem znalazłam się na materacu. Drzwi się otworzyły a ja zamknęłam oczy w próbie zamaskowania że się obudziłam. 
- Śpi - powiedział jeden. Jego głos był donośny ale nie rozpoznawałam go. Był dla mnie zupełnie obcy. 
- Ale musiała obudzić się wcześniej. Przeprała się - zauważył. 
- Hmmm. Tak, racja. Myślisz że co zrobią z nią Clary i Jonathan? - zapytał drugi. Kto?, zapytałam w myślach. Nie wiem ale mogą mieć związek w Justinem.
- Zemszczą się. Na razie trzeba czekać na tych drugich. Na pewno po nią przyjdą a my zastawimy na nich pułapkę. Zabijemy ich - oddał szepcząc. Szepcząc. Albo nie chciał mnie obudzić albo nie mógł mówić tego głośno. Przypuszczam tą drugą możliwość. 
- Ładna jest. Ciekawe czy Jonathan się z nią zabawił - zaśmiali się oboje. 
- Długo tu siedział - zaczął. - Na pewno tak. Clary mówiła że nie daruję mu że zabił Justina ... jak ona to powiedziała " On zabił mi jego, ja zabije mu ją ". Chce się zemścić. Wiesz jaka jest - oddał. 
Wszystko powoli zaczęło układać się w całość. 
- Łatwo z nią poszło. Fajnie jakby z każdym tak było - zaśmiał się jeden i oboje wyszli z pokoju zamykając go na klucz. 
Podniosłam się i oparłam o ścianę wycierając ręką łzy. Łezka po łezce. Teraz już wiem o co im chodzi. Już wiem co się stało. Porwali mnie by zemścić się za śmierć Justina. A ten Jonathan ... czy możliwe że on ...? Nawet nie chce o tym myśleć. Nie chcę znowu tego przechodzić. 
A co jeśli oni mnie nie znajdą? Jeśli Harry odpuści? 

Oczami Harry'ego, Dwa dni po zaginięciu Amelie 

- Harry przestań! - krzyknął Niall siedzący obok mnie. 
- Przestań? Nie mogę przestać. Nie ma jej, rozumiesz? ZAGINĘŁA! Nie wiem gdzie jest, nie znajdę jej! - wydarłem się na niego a w moich oczach zrobiło się mokro. 
Rozpłynęła się. Nie ma jej i nie wiem gdzie jest. 
Szukałem jej, próbowałem się czegoś dowiedzieć ale nic. Zero. Tak jakby nadal była w tej chorej toalecie w której i tak jej nie ma. Jakby stała się niewidzialna? 
- Musimy jej szukać. Liczy się każda sekunda - spokój w głosie Liama przyprawiał mnie o wybuchy agresji. Jak on może być tak spokojny, w takiej sytuacji?
- Liam, kurwa czy ty siebie słyszysz? Skąd wiesz czy ona jeszcze żyje? Może leży gdzieś w rowie na drugim końcu świata? 
- Może ma to związek z Justinem? - zapytał Zayn. Hmm ... co? Odwróciłem głowę i zobaczyłem go stojącego na schodach. Odezwał się. To przełom ale nadal mnie to nie uspokaja. 
- Gdzie Vass? - zapytała Briee jego.
- W pokoju. Załamała się - powiedział drżącym głosem. Ohh nie tylko ona, pomyślałem. Tak, jestem złamany. Nie wiem co robić. Boli mnie fakt że w tej sprawie jestem bezużyteczny. Siedzę w domu i tylko czekam na informacje od chłopaków. 
- Nie mogli tego zrobić - zacząłem. - Prze pół roku nie działo się zupełnie nic. Siedzieli by tyle bezczynnie? Musieli by dać jakiś znak, coś zrobić, w jakiś sposób doprowadzić nas do nich 
Cisza. 
- Jak myślisz? Kto to mógł zrobić - zapytał po chwili ciszy Louis. Pokiwałem przecząco głową.
- Na pewno Clary, ale nie mogła wszystkiego zrobić sama. Ktoś musiał jej pomóc - przytaknęli głową. 
- Tobias?
- Nie możliwe, wiem od Grega że zastrzelił go Luke. 
- Jonathan? Może Ed? 
- Hmmm. - zawachałem sie. - Nawet oboje. Ostatnio Kris widział Eda w Nowym Jorku w DAKE ale zawsze mógł tutaj wrócić.
Cisza. Burza mózgów.
- Musimy działać. Zadzwonię do Grega, może coś wie - powiedział Niall i z telefonem zniknął w kuchni.

Oczami Amelie, około 17

Otworzyłam oczy. Znowu zasnęłam ale opierając się o ścianę. Teraz już w łatwością otworzyłam oczy. Obok drzwi na posacce stała taca a na niej kubek i obok dwie kanapki. 
Choć jestem głodna jak wilk i tak nie mam zamiaru ich jeść. Nie od nich. 
- Witam - podniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Uśmiechał się łobuzersko. Już po mnie, pomyślałam. Zabiją mnie a ja nawet nie zdążę pożegnać się z Harrym ...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jupikajejejej! Kolejny rozdział. Jej! ( mam nadzieje że taka będzie wasza reakcja xd ♥ ) A więc tak :) Jak wcześniej mówiłam, przepraszam że rozdział dopiero teraz ale miałam dużo nauki a wczoraj byłam w kinie więc nie zdążyłam. Dziś byłam na WOŚP więc rozdział dopiero teraz. :) Wiem że krótki ale nie mogłam się rozpisać :) Nie byłabym sobą gdybym nie zdała pytania ( do samej siebie xd ); Kiedy kolejny rozdział? :( Nie wiem :( Mam nadzieje że niedługo ♥ 
A i jeszcze chciałabym was zaprość na bloga mojej przyjaciółki ♥ BLOG ♥ Dopiero zaczyna to wszystko więc chcę jej pomóc ♥ Papap :D

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 22

Oczami Amelie, pokój Briee 

- Odwróć się! - rozkazała Briee a ja posłusznie wykonałam jej rozkaz. Odwraca mnie już kilka razy i nadal podejrzliwie patrzy na mój strój. Nie wiem co próbuje zobaczyć ale najwyraźniej jej nie wychodzi.
- Z powrotem - poprawia mnie a moje nerwy cicho buzują. 
- Ile jeszcze mam się tak odwracać? - pytam sfrustowana. 
- Tyle ile ci powiem - śmieje się - Ale tak na poważnie ... Wyglądasz cudownie - wzdycha i ponownie otwiera usta - Harry ci się nie oprze - kończy i podchodzi do wielkiego lustra stojącego przy prawej ścianie. W moim pokoju znajduje się całkiem podobny ale bez małego stoliczka, jest powieszony konkretnie na ścianie a nawet w tym samym miejscu.
Spojrzałam jeszcze raz na siebie w lustrze. Fakt, najgorzej nie wyglądam ale pięknością też nie olśniewam. Lekkie fałdy czarnej sukienki pod chociaż małym wpływem lekko falowały. Czerwona i złota nitka przeplatana w okolicach biustu i bioder świetnie dopełniała całość. Przezroczyste rękawy dopełniane małymi wzorami koronki przylegały do moich rąk jakby przyszyte na miarę. Kołnierzyk lekko wystawał co powodowało ładny efekt. Suknia była na prawdę nietypowa z dobrym znaczeniu tego słowa. Nie dziwie się że Briee tak bardzo się o nią martwi. Też bym taka była gdyby ktoś pożyczył moje ulubione rurki. 
- A to wyśmienicie dopełnia całość - powiedziała półgłosem Briee i umieściła wisiorek na mojej szyi. W lustrze zobaczyłam jego odpicie, usta lekko mi się rozszerzyły. Złoty wisiorek z małą przywieszką w kształcie serca może nie był jakiś wykwintny czy bogato zdobiony. Mały dopełniał mój strój taki jaki jest. 
- Dziękuje - mówię cicho. - Jest naprawdę piękny, zrobiłaś ze mnie ładną dziewczynę, naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować - odwracam się w jej stronę a na jej policzkach goszczą lekkie ... rumieńce? 
Chichocze cicho.   
- Która godzina? - zapytała nadal z rumieńcami. Spojrzałam szybko na zegarek i umieszczona na niej godzina lekko mnie przeraziła. Nie spodziewałam się że same przygotowania do wieczoru mogą zająć aż tyle czasu. Ahhh ... jednak miło widzieć jak Briee się cieszy. Od razu widać że upiększanie mnie sprawia jej radość. 
Myśl przyszła mi do głowy. 
- 17.57 .. Lubisz to robić? - zapytałam nie do końca zrozumiale. 
Uniosła jedną brew do góry. 
- Co?
- To! - oddałam pokazując na mnie. Zakręciłam się dokoła a falbany sukienki zafalowały cudownie opadając. Ona zachichotało ponownie. 
- Jeśli chodzi ci o upiększanie twojej randki to nawet fajna zabawa - powiedziała z uśmiechem. 
- Bardzo śmieszne - zachichotałam z sarkazmem. Przez pokój przeszedł dźwięk przychodzącego sms-a. Podeszłam szybko do telefony a na ekranie wyświetlono mi sms-a. 

Od: Harry
Do: Amelie
Treść: Będę o 18:30 :) Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę ♥

Sms spowodował uśmiech na mojej twarzy.  
- Zostało nam pół godziny - odetchnęłam z ulgą że wyrobiliśmy się na czas. 
- To dobrze. Mam nadzieje że wam wyjdzie - wydała z uśmiechem i walnęła się zmęczona z uśmiechem. 
- Też mam taką nadzieje - usiadłam obok niej. Cieszę się że to zdanie padło z jej ust, jest moją przyjaciółką a nie wiem co bym zrobiła gdyby np. nie lubiła Harry'ego. Nie umiałabym wybrać między miłością a przyjaźnią. Nigdy za bardzo nie umiałam wybierać. Nie lubiłam się decydować na jedną rzecz bo było mi później żal tej drugiej. Czasami zastanawiam się czy dobrze wybrałam przeprowadzając się do Londynu. Fakt, nie poznałabym wtedy chłopaków, Vass, Briee ... ani Harry'ego. Ale z drugiej strony teraz siedziałabym obok mamy i Josha, i razem śmialibyśmy się z jakieś dennej komedii puszczanej co drugi tydzień. 
- Myślisz że to ma sens - zapytałam z nadzieją w oczach. Prychnęła, nawet nie podnosząc się z łóżka. 
- Tak myślę że ma - spojrzała na mnie. Z jej miny wynikało że nie kłamie.  


Po około dwudziestu minutach zeszłam na dół gdzie czekał już Harry. Ubrany w czarne rurki i białą koszulę wyglądał jak anioł zesłany dla mnie na zamówienie. Zastanawiało mnie jedno, nie wiedziałam ani w kuchni ani w salonie Vass ani Zayna. Czyżby nadal spali? Może to być dziwne ale po nich nic nie można się spodziewać. 
Jadąc z Harrym autem co chwilę zerkałam na jego twarz. Prowadząc auto wyglądał bardzo poważnie. 
Mijaliśmy las który prostą drogą prowadził do obrzeż Londynu. Po informacjach od Harry'ego - choć skromnych - wiem że restauracja znajduje się gdzieś na końcu miasta. 
- Mówiłem ci już że wyglądasz cudownie? - powiedział przejeżdżając przez granice miasta. 
- Kilka razy - oddałam śmiejąc się. Jego głos z lekką chrypką doprowadzał mnie wręcz do bólów w dolnej części ciała. Ciekawe czy na każdą dziewczynę tak działał? 
Zaparkowaliśmy na parkingu i od razu weszliśmy do restauracji. Białe ściany na których powieszone były czarne obrazki od razu wywołał u mnie wrażenie. 
- Witam, w czym pomóc ? - zapytała recepcjonistka przy barierce do rezerwowania stolików. 
- Przyszliśmy na rezerwacje pod nazwiskiem, Styles - od razu ekspedjętka zaprowaniła nas do stolika. 
- Co zamawiasz? 
- Zastanawiam się - oddałam czytając kolejno potrawy na karcie. Większość z nich w ogóle nie znałam a pomimo to ceny tutaj były z kosmosu. 
Nie miałam dużo czasu bo po chwili przyszła kelnerka. 
- Poproszę sałatkę grecką - oddałam i położyłam karte obok. Harry zamówił to samo. Gdy kelnerka odeszła od razu wybuchliśmy śmiechem. Jej piskliwy głos brzmiał tak że myślałam że bębenki zaraz mi pękną. 
- Zaraz wrócę - oddałam szybko do Harry'ego i za potrzebą pomknęłam do toalety. 
Gdy weszłam do środka również postałam olśnienia. Brązowe umywalki z białymi ścianami i błękitną posacką. 
- Ale luksus - powiedziałam do siebie. 
- Racja - usłyszałam głos za sobą ale nie zdążyłam się odwrócić a prze moimi oczami zawitała ciemność ...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam :((( Przepraszam że rozdział dopiero teraz ale kurna wróciłam do szkoły i zadali na powitanie tyle lekcji :( A za to dziś lekcje miałam do 17 :( Przepraszam że rozdział taki krótki no ale nie miałam weny a na to muszę jeszcze odrobić matmę :( Jutro piątek może będe miała troszkę czasu na pisanie :) Sobota odpada :( Czyli rozdzial dodam chyba w Niedziele :) I jeszcze raz BARDZOOO przepraszam że zaniedbałam bloga :( ♥

Rozdział 21

- Nieee! - krzyknęłam opadając na kanapę i upuszczając joysticka. 
- Oj nie przejmuj się! Nikt nie umie ze mną wygrać - naprężył się Harry i rzucił mi zwycięskie spojrzenie. 
- Haha nikt oprócz mnie oczywiście - wtrącił się Niall który akurat teraz wchodzi do pokoju z tacą pełną kanapek. Aż ślina ściekła mi z ust kiedy je zobaczyłam. 
- Noże Niall spadłeś mi z nieba - oddałam i ukradłam mu z tacki jedną kanapkę. 
Spojrzał na mnie i wziął głęboki oddech a później wzrok skierował na Harry'ego
- Ty najlepszy? - oburzył się Hazza. - Chyba śnisz?! Choć to przekonamy się kto jest lepszy - wydał Harry. Niall bez większego wahania oddał mi całą tace kanapek i walnął się obok Harry'ego na kanapie, wziął joysticka i zaczął grać z wybraną grę. Siedziałam jedząc kanapki i patrzyłam na grających ( i co chwile kłócących się ) chłopaków, ale moje myśli były zajęte czymś innym. A konkretnie wieczorną randką z Harrym.
Nie miałam zupełnie pojęcia w co mogę się ubrać. Sukienka czy spódniczka? A może normalne spodnie? To randka więc muszę się chyba ładnie prezentować, prawda?
W mojej szafie można znaleźć od groma jakiś t-shiertów, dżnsów, bluz .... 
Ale jeśli chodzi o sukienki to wybór mam minimalny. Muszę poprosić o pomoc dziewczyny, pomyślałam. 
Myślami wróciłam do mojej mamy. Ona zawszę mi mówiła że w sukience wyglądam pięknie, a widziała mnie w niej jakieś 2 razy? 
Zastanawiam się co może teraz robić? Może jest w pracy, może gdzieś na mieście, a może siedzi i płacze oglądając nasze zdjęcia. Bo przecież co może robić kobieta, której syn umarł a córka zaginęła? 
Mama zawszę była radosną osoba. Kochała żyć, zawszę mówiła że musimy je poznawać od jak najlepszej strony. Tata też tak powtarzał. 
Pamiętam te dni kiedy wszyscy w czwórkę siadaliśmy przy stole i jedliśmy kolacje. Wtedy mogliśmy normalnie porozmawiać, beż żadnych kłótni i sprzeczek. Brakuje mi tego, brakuje mi taty, mamy ... Josha. 
Ale chyba tak musiało się stać. Choć nikt nie wie ile bym teraz dała by pojechać do mamy i po prostu ją przytulić.
- Am? Wszystko okej? - zapytał Harry odrywając się na chwilę od gry. Niall poszedł w jego ślady. 
- Co? Nie, nie wszystko okej - zaczęłam się tłumaczyć. - Wiesz pójdę na górę do dziewczyn - powiedziała i szybkim krokiem poszłam na górę zostawiając chłopakom jeszcze kilka kanapek. Gdy byłam już na górze podeszłam szybkim krokiem do pokoju Vass i nie pukając weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu zastałam pusty pokój. Gdzie ona może być?, pomyślałam. 
Wyszłam z pokoju i zaraz znalazłam się u progu drzwi Briee. 
- Gdzie Vass? - zapytałam jej. Ona podskoczyła z przerażenia a ja wybuchłam śmiechem. 
- Puka się - warknęła w moją stronę i wróciła do sortowania ciuchów. 
- Oj sorry. To wiesz gdzie jest Vass? - pokiwała przecząco głową. 
- Dzisiaj nawet jej nie widziałam - odparła sfrustrowana. - Może jest u Zayna? - dodała. No tak, nie pomyślałam. 
- Okej ... - powiedziałam i planowałam już wyjść kiedy złapała mnie z rękę. 
- Idę z tobą . Chcę zobaczyć co tam się dzieje - zaśmiała się i poruszyła dziwnie brwiami. 
O matko jedyna, z kim ja żyje? Ale w pewnym sensie miała racje ... Ciekawiło mnie co mogli tam robić ( jeśli w ogóle Vass tam jest ). Harry mówił mi że między nimi są ciągłe zmiany nastroju, choć i tak nikt nie wie czy są parą czy zwykłymi przyjaciółmi. 
Przeszłyśmy szybko na koniec korytarza gdzie znajdował się pokój Zayna. Uchyliłam lekko drzwi i szybko razem z Briee weszłyśmy do środka. Rozczulający widok wywołał na mojej twarzy uśmiech. 
- Ale słodka - pisnęła cicho Briee a ja zatkałam sobie usta by kolejny już dzisiaj raz nie zacząć się śmiać. 
- Tak, hmmm ... nie przeszkadzajmy im. Ty mi pomożesz - powiedziałam i wręcz siłą wyciągnęłam ją z pokoju. 

- Ahhh ... chcesz pożyczyć jakąś kieckę? - zapytała świeżo zaciekawiona Briee. Pokiwałam niepewnie głową. 
- Haha było tak od razu - zaśmiała się. - Więc o której z Harrym wychodzisz? 
- Ja ... nawet nie wiem - oddałam zastanawiając się. - Na pewno gdzieś wieczorem - ciągnęłam. - Nie powiedział mi tego konkretnie, ale skoro to ma być kolacja to chyba oczywiste - zaśmiałam się. 
- Okej jest dopiero dwunasta. Masz jeszcze dużo czasu, ale to nie znaczy że nie możesz zacząć się już przygotowywać - entuzjazm Briee mnie przerażał. W pewnej chwili przez myśl przemknęło mi że tak serio, to Briee bardziej cieszy się z tej randki niż ja. Zaśmiałam się cicho. 
Briee podbiegła do swojej ( jak że wielkiej ) szafy i otworzyła ją na oścież. Moje usta przybrały postać literki "O". Ciuchy aż wypadały jej z szafki. W tą szafę aż mogło się wejść. 
- Jezu kobieto ale ty maż ubrań! Kiedy ty je będziesz nosić?!? 
- Haha ... kochana większość to stare szmaty w których nie chodzę. Dobrze że mam dużo sukienek, kilka nawet mogły by się nadawać na kolacja w śród świec - odetchnęła rozmarzona - Mam nadzieje że będą pasować, choć mamy takie same rozmiary to bardzo przeciągają takie sprawy - ciągnęła Briee ale z każdym kolejnym słowem coraz mniej jej słuchałam. Skupiłam się na własnych myślach.
Moje życie w jednej strony wraca do normy a z drugiej strony kompletnie się wali. Wiem że Harry próbuje pomóc mi na wszelki sposób ale nie ma magicznych mocy. Czasu nie cofnie a za to sam ma swoje życie ... nie może poświęcać się całości mnie. 
Z drugiej strony nie jestem w tym wszystkim sama. Może w osobie nie ma ze mną Josha ale jego miejsce jest teraz moim sercu. Ma tam swój domek z małym ogródkiem. Uśmiech zagościł na mojej twarzy pod pretekstem tej myśli. 
Tata też tam mieszka. Oboje są teraz tylko wspomnieniem ale bardzo dużym i głębokim. 
Kiedyś też będę takim wspomnieniem. Nie wiem dla kogo. Może dla dzieci? Wyobraźnia przedstawiła mi obraz starczej kobiety a obok niej dwójka dzieci? Czy to mogłabym być ja? Nigdy nie chciałam mieć dzieci. Nie chodzi o to że ich nie lubiłam. Możliwe że zawsze bałam się że nie dałabym sobie rady jako matka a może nawet babcia. 
Ciekawe jakim był by ojcem Harry? Hmm ... nawet nie wiem czy chciałby mieć dzieci. Moim zdaniem był by dobrym ojcem. Fakt bywał agresywny ale nikt nie jest idealny. Umie być czuły i opiekuńczy. Możliwe że kiedyś doczeka się potomka ale czy ja będę tą jedyna? W punktu widzenia Harry nie chował się w związkach więcej niż parę tygodni. Zawsze były jakieś kłótnie albo chodziło tylko o sex. 
Po tej nocy mam nadzieje że ... że to nie jest chwilowa przygoda dla Harry'ego. Może i powiedział że mnie kocha ale mógł kłamać. Zastanawia mnie ilu dziewczyną mógł powiedzieć te dwa słowa. 
 Nie będę już tak nad tym główkować. Jestem zbyt podejrzliwa. Powinnam się cieszyć a nie wmawiać sobie że to chwilowy związek. 
Myślami pomknęłam do dzisiejszego wydarzenia. Od razu humor mi się poprawił. Może z pozornego punktu widzenia nie widać po mnie że lubię takie rzeczy, ale co fakt to fakt. Na randce byłam parę razy ale żadna nie przypadła mi do gustu. Ale to wcale nie znaczy że nie lubię prostych rzeczy. To chyba jest spowodowane myślą jaką wiążę z restauracjami. Zawsze w niedzielny wieczór całą czwórką chodziliśmy do naszej ulubionej restauracji na pyszną kolacje. Uwielbiałam te wypady. Zawsze było tak ... rodzinnie? Jeśli mogę to tak nazwać. 
Restauracja kojarzy mi się z tatą. To dziwne ale prawdziwe. 
- Hej, słuchasz mnie w ogóle? - usłyszałam głos Briee i szybko otrząsnęłam się z rozmyślań. 
- Tak - oddałam przekręcając oczami. 
- To dobrze. No to idziesz na to? - zapytała podchodząc do szafki i kierując na mnie pytający wzrok. 
Ona tylko odetchnęła głęboko i otworzyła usta: 
- Mówiłam że mogę pożyczyć ci moją ulubioną sukienkę, ale musi do mnie wrócić w idealnym stanie, okej? - pokiwałam głową na "tak". Musiałam się zgodzić, co chyba nie miałam innego wyjścia. Moje sukienki na pozór są całe czarne i proste ale i tak na randkę się nie nadają. 
Briee złapała mnie za rękę i wręcz siłą zaciągnęła do łazienki. Przez chwile zerknęłam na zegarek. 12: 48. Ahh ... czeka mnie jeszcze długi dzień. 

Oczami Zayna, 12:48

Otworzyłem lekko oczy i od razu poczułem że nie leże sam. Odwróciłem wzrok i zobaczyłem Vass przytuloną do mnie. Co ona tu robi?, zapytałem sam siebie choć i tak wiedziałem że nie uzyskam odpowiedzi. Podniosłem się lekko alby tylko jej nie obudzić. Wyglądała tak słodko, tak niewinnie. Można powiedzieć że jak mała dziewczynka.   
Wstałem z łóżka i szybko zarzuciłem na siebie koszulkę. Najlepiej będzie jak zaniosę ją do swojego pokoju. Nie będę pytać co tutaj robi bo i tak nie uzyskam odpowiedzi a za to ... taki poranek bardzo mi się spodobał. Najgorsze jest to że ja i Vass nie umiemy już ze sobą rozmawiać. Każde rozpoczęcie konwersacji kończy się kłótnią, awanturą ...? Wszystkim co z tym związane. 
Wziąłem ją powoli na ręce tak żeby się nie obudziła. Powoli wyszedłem z pokoju i już zaraz znalazłem się w jej " apartamencie". Można tak to nazwać bo pokój wygląda jak coś takiego. Białe ściany i lekko brązowe meble tworzą ładną konsynstencje. 
Położyłem ją powoli na łóżku i przykryłem. Spojrzałem na zegarek. 12:57. Nie powiem już dosyć późno ale dzisiaj nie mam nic wielkiego do zrobienia. 
Popatrzyłem jeszcze na nią i cicho powiedziałem :
- Dobranoc - wyszeptałem i opuściłem jej pokój zmierzając do kuchni ... 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No hejka ♥ Jupikajej ! Nowy rozdział ♥ :D Więc tak przepraszam że nie dodałam wczoraj ale jak pisałam wcześniej po prostu nie zdążyłam ☺ Mam nadzieje że on się wam spodoba :) Następny dodam ... hmmm.. nie wiem czy jutro się wyrobie ♥ Postaram się :D 

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 20

Oczami Vanessy, wieczór 

Cały wieczór nie mogłam spać. A przyczyną tego jest taki sobie ktoś. Zayn. Ostatnio dużo się kłócimy. Zgubiłam się w tym wszystkim. Nie wiem czy jesteśmy parą czy przyjaciółmi. 
Zayn nie odzywa się do mnie od ponad tygodnia. Po wypadku Amelie wszystko się zmieniło. Atmosfera w domu się naostrzyła. Chłopaki najczęściej się kłócili a przez to moje kontakty z Zaynem spadły do zera. Omijamy się szerokim łukiem a gdy mamy ze sobą rozmawiać to tylko gdy naprawdę musimy. Nie siadamy obok siebie, nie patrzymy na siebie. Nie robimy nic co mogło być związane ze mną i z nim. A ja? A mnie męczy ta sytuacja.  
Wróciłam myślami do dni w których jeszcze wszystko było dobrze. 

                                                        Wspomnienie

- Zayn! - krzyknęłam przeraźliwie. Od razu zjawił się przed moim pokojem. 
- Co się stało? - zapytał zdyszany. 
- Pająk! - wskazałam na małego pająka wiszącego na pajęczynie u roku mojego łóżka. 
On spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
- Pająk. Malutki pajączek? Naprawdę? - jego głos był tak śmieszny że nie wytrzymałam i wydobyłam z siebie dźwięk co chociaż w połowie go przypominał. - Wiesz bardzo śmieszne - powiedział sarkastycznie. 
- Oj no nie moja wina że nawet malućki pajączek budzi we mnie strach - powiedziałam udając obrażoną i odwróciłam się do niego tyłem ale zaraz zostałam przywrócona do swojej pozycji. 
- Hahah - zaśmiałam się ale nie na długo bo usta Zayna w ekspresowym tempie przyległy do moich i razem wylądowaliśmy na łóżku, nie przerywając pocałunku. 
- Niegrzeczna dziewczynka - wyszeptał mi na ucho Zayn, lekko je przygryzając. 
- I kto to mówi? - zaśmiałam się pod wpływem pocałunków na szyi. 
- Ahhh ... bardzo grzeczny i wyrafinowany mężczyzna - odparł twardo. 
- Hmm .. już to widzę, ciebie w garniturze, pięknie uczesanego ... - rozmarzyłam się. 
- A wiesz zobaczysz ... na ślubnym kobiercu. Ja w garniturze, ty w pięknej białej sukni - oddał patrząc mi w oczy. 
- Nie za pochopne te plany? 
- Oj z tobą to nawet bardzo - zaśmiał się. 
- Zayn! Zupa się przypala - usłyszeliśmy głos Liama z dołu. Zayn nie chętnie wstał w łóżka. 
- Poczekaj tu na mnie. Ani waż mi się ruszać - powiedział śmiesznie potrząsając brwiami. 
- Zboczuch - oddałam i spojrzałam w stronę ... pustej pajęczyny?
- Zayn! - krzyknęłam przerażona. Dobrze że jeszcze nie wyszedł. Odwrócił się szybko i spojrzał pytająco na mnie. 
- Zayn!? Gdzie ten pająk ?! - on spojrzał na pustą pajęczynę. 
- Oj poszedł sobie gdzieś - ruszył pozornie ramionami. 
- Jeśli on przyjdzie w nocy i mnie zje, obiecuje że zmartwychwstanę i cię zabije ... a teraz spadaj na dół bo zupa woła - krzyknęłam wściekła w za razem nie mogłam wytrzymać by nie wybuchnąć śmiechem .... 

                                                     Koniec wspomnienia

Pod wpływem wspomnienia pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Wtedy było tak pięknie. Żadne z nas się nie kłóciło ... nie mieliśmy o co. Teraz kłócimy się o siebie. Po prostu o siebie samych. Teraz drażni nas wszystko co możliwe. 
Gdy ja chce się pogodzić to i tak wszystko znowu zamienia się w kłótnie. To jest męczące. 
Ogarnij się dziewczyno, pomyślałam. 
Wstałam i wyszłam z swojego pokoju w stronę pokoju Zayna. Zapukałam lekko ale nie usłyszałam niczego. Spróbowałam jeszcze raz ale znowu cisza. Miałam już wracać do siebie gdy z pokoju wydobyło się ... chrapnięcie? Podeszłam powoli bliżej i cicho otworzyła drzwi. 
Widok wywołał na moich ustach duży uśmiech. Usiadłam obok śpiącego Zayna i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. 
- Kocham cię Zayn - wyszeptałam mu do ucha i skulona obok niego zasnęłam.

Rano, oczami Amelie. 

Obudziło mnie lekki mizianie na policzku. Otworzyłam leniwie oczy a pierwsze co ujrzałam to uśmiechniętą twarz Harry'ego. Widok na który tak czekałam. 
- Witamy w świecie żywych - odezwał się zachrypniętym głosem. Nie powiem było to bardzo pociągające. 
- No witam witam - odpowiedziałam rozciągając się. - Długo już nie śpisz?
- Zakochani czasu nie liczą - odparł muskając mój policzek. - Ale z moich obliczeń ... a z matmy geniuszem anie jestem, ale to omińmy ... to nie śpię jakieś dwie godziny - odparł spokojnie.  
- Aha i dwie godziny siedzisz i patrzysz jak śpię - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie masz się czego czepiać. Wyglądasz pięknie kiedy śpisz ... - oddał i przywarł do moich ust. 
- Malina - powiedział oblizując usta. 
- Wariat - zaśmiałam się. 
- Twój wariat - poprawił mnie. 
- Co powiesz na kolacje dzisiaj? - zapytał zadowolony. 
- Hmmm kolacja? A niebezpieczeństwo? - zapytała podejrzliwie. Prawda jest taka że ostatnio nic specjalnego się nie działo.  Żadnych napadów, żadnych porwani, żadnych gróźb. Cisza. 
- Na razie jest bezpiecznie. A za to masz przy sobie najbardziej odważniejszego i najprzystojniejszego kolesia w Londynie! - odparł naprężając klatkę. 
- Okej, a gdzie mnie zabierzesz? 
- Ahhh to niespodzianka - powiedział i musnął moje usta ....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co ? Podoba się kolejny rozdział? Dla mnie okej :) Skończyłam go pisać równo o 1:00 :D 
Następny pojawi się .. hmmm ? Nie wiem czy jutro się wyrobie ale postaram się :* ♥♥♥
 

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 19

- Wiesz zawsze chciałam być kimś sławnym - oddałam wtulona w ciało Harry'ego. 
- Sławnym? - jego głos nie dowierzał w to co powiedział. 
- Tak. Zawsze marzyłam by podróżować i grać na wielkich scenach w każdej części świata. Podpisywać autografy i spotykać fanów - marzyłam. Harry mocniej przycisnął mnie do siebie a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową. 
- To do ciebie nie pasuje - odparł surowo. Spojrzałam na niego ze znakiem zapytania w oczach. 
- Niby dlaczego? 
- Nie pasujesz do tych wszystkich gwiazd. Nie jesteś taka jak one - odparł. Głośno odetchnęłam. 
- Chyba masz racje. 
- Ale to wcale nie zmienia faktu że masz talent i szkoda go zmarnować - na jego twarzy wymalował się uśmiech w przeciwieństwie do mojej. Zgubiłam się w tym co mówił. 
- Harry, skoro mam talent i nie mogę go z marnować ale nie nadaje się na scenę to nie wiem do czego zmierzasz. Zgubiłam się w twoich przemyśleniach - odparłam i odwróciłam wzrok który skierowałam na fortepian stojący w środku pomieszczenia. Z mojej perspektywy nie wyglądał jak fortepian tylko jak lśniące brązowe pudełko na małych nóżkach.
- Sam się w nich gubię, to fakt. Ale są sposoby byś pokazała talent ale nie była rozkapryszoną gwiazdą - odparł stanowczo. Zupełnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Dla niego przekaz był jasny a dla mnie nie do zrozumienia. 
- Kto powiedział że będę rozkapryszoną gwiazdą> - zapytałam. 
- Gwiazdorstwo zmienia ludzi .. nawet jeśli za wszelką cenę próbujemy sobie wmówić że tak nie jest to i tak nie mamy racji - jego smutny wzrok padł na fortepian na którym spoczywał także mój wzrok. 
- Skąd możesz to wiedzieć? 
On popatrzył na mnie i głośno się zaśmiał. 
- Czemu zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie? 
- Wiesz im więcej dostaje odpowiedzi tym więcej naradza się pytań - oznajmiłam Harry'emu. 
- Mogę ci zadać poważne pytanie? - zapytał głaszcząc lekko moje głosy. Jego dotyk przeszywał mnie na wylot. Lekkie dreszcze przechodziły moje ciało z każdym muśnięciem. 
- Skoro to takie poważne to oczywiście - zaśmiałam się gdy zaczął całować płatek mojego ucha. Tak, to bardzo poważna atmosfera, pomyślałam. 
- Zostaniesz moją dziewczyną? - szepnął mi do ucha. 
- Tak - odpowiedziałam bez wahania. 
- To dobrze bo jakbyś się nie zgodziła to prześladowałbym cię do końca życia - zaśmiał się. Podejrzewam że to co powiedział to mogła być prawda. 
- Niestety wiem - odparłam wesoło. 
Leżałam w objęciach Harry'ego. Na twarzy cały czas widniał mi lekko widoczny uśmiech. 
Teraz ja i Harry nie jesteśmy już przyjaciółmi ale kimś więcej. Myślałam że ten moment nigdy nie nastanie. Ale najprawdopodobniej się myliłam, tak jak w wielu innych sprawach.
- Kocham cię Harry - oddałam. 
- Kocham cię Amelie - wyszeptał czule. Teraz już wiem że to wszystko nie stało się przypadkiem. 

Oczami Briee

- Louis zostaw to. Zaraz zrobię śniadanie - krzyczałam, ale niestety na marne. Louis zaczął zjadać ser. 
- Ej daj trochę - krzyknął Zayn i w mgnieniu oka znalazł się tuż obok mnie i razem z Louisem zaczął. 
- Oj chyba trochę się narobisz - zaśmiała się Vanessa i ukradła jeden kawałek. 
- Zwariuję tu psychicznie - powiedziałam i wrzuciłam resztki sera do jajecznicy. 
- Hahaha - zaśmiał się Niall - uczysz się od najlepszych - dodał. - Kiedy to śniadanie? 
- Jak poczekasz cierpliwie to dostaniesz - odparłam. 
- Ale no głodny jestem! - powiedział i zrobił kocie oczka. Zaśmiałam się sarkastycznie. 
- A kiedy ty nie jesteś głodny? - zapytałam choć dobrze wiedziałam jaką dostane odpowiedź. 
- Ymm ... nigdy - dodał zrośmieszony. 
- Brawo za spostrzegawczość. Daj talerz - wydałam. 
Gdy wszystkim nałożyłam porcje usiedliśmy do stołu. 
- A gdzie jest Harry i Amelie? - zapytał Liam. 
- Znowu gdzieś zniknęli - zaśmiał się Zayn. 
- Ostatni widziałem jak schodził na strych - oddał Niall. Hmm ... nie wiedziałem że mają tu strych. Kiedyś zauważyłam że na końcu korytarza jest jakaś klapka ale nigdy za bardzo się tym nie interesowałam. Ciekawe co tam jest ... 

- Louis powiesz mi co stało się pomiędzy tobą a Am. Przecież widzę że między nami jest jakieś napięcie - wydałam. Louis siedział obok mnie na kanapie a w telewizji leciał jakiś durny serial. 
- Briee proszę .. skończ ten temat - czułam że nie chcę o tym rozmawiać. Ale ja muszę się dowiedzieć co się stało. Ta sprawa nie daje mi żyć.
- Mi możesz zaufać - popatrzyłam w jego oczy. Zielono-niebieskie tęczówki odbijały w sobie ekran telewizora. Nie powiem, wyglądało to całkiem zabawnie ale też uroczo.
Louis wziął głęboki oddech i wszystko zaczął opowiadać. Z każdym nowym słowem tak naprawdę poznawałam Louis z zupełnie innej strony. Wydaje mi się że z tej ... gorszej. 
 - Pewnie teraz myślisz że kawał drania ze mnie - powiedział smutno. 
- Nie - odpowiedziałam pewnie. - Nie mogę tak myśleć. To nie twoja wina. Byłeś pijany nie wiedziałeś co robisz. Nie byłeś sobą. Wiem że taki nie jesteś - powiedziałam i wtuliłam się w jego ramiona. Obok niego czułam się bezpiecznie. 

 Oczami Amelie, wieczór

Leżałam w łóżku. Nie mogłam zasnąć ze świadomością że Harry jest dla mnie kimś więcej. Buzowało we mnie szczęście ale jednocześnie milion innych uczuć. 
Wzięłam telefon i wysłałam szybkiego sms-a do Harry'ego.

Od: Amelie
Do: Harry
Treść: Harry, śpisz? 

Po chwili otrzymałam odpowiedź która wywołała uśmiech na mojej twarzy. 

Od: Harry
Do: Amelie 
Treść: Nie, a co? 

Od: Amelie
Do: Harry
Treść: Przyjdziesz do mnie ...? 

Nie otrzymałam odpowiedzi ale zamiast tego usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Zamówienie dostarczone - zaśmiał się wskoczył obok mnie na łóżko. Wtuliłam się w niego. Obok niego czułam się bezpiecznie ... w jego ramionach. 
Teraz wiem że tak chcę kończyć i zaczynać dzień. Obok niego. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dużo się ostatnio działo :) Ale mniejsza z tym, już teraz rozdziały będe dodawać regularnie a blog jaki był taki zostanie. Jak wam się podoba nowy rozdział ?!? 
Mam nadzieje że się nie zawiedliście :) Następny dodam może jutro ... :)