sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 9

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nie zdawałam sobie sprawy że jest tak bystry na ma to wpaść. Najwidoczniej się pomyliłam. Wpadł na to szybciej niż myślałam ... niż  się spodziewałam. 
- Co ? - to chyba jedyne co w tym momencie mogłam wykrztusić. 
- To ... - odparł przykładając dłoń do łóżka - Mi możesz powiedzieć - odparł. 
- Tobie? Nie sądzę ... a za to nawet nie wiem o czym mówisz - odchrząknęłam. Może i mnie uratował ale nie zdobył ani grama mojego zaufania. Tak naprawdę nikt nie zdobył go tyle żebym mogła mu się konkretnie zwierzyć. Zawsze był przy mnie Josh, a teraz nie mam nikogo. 
- Dobrze wiesz o czym mówię i nie odwracaj kota ogonem - mimo że był zły ( a nawet bardzo ) zachowywał się opanowanie, a może mi się tak po prostu wydawało? 
- Nie odwracam kota ogonem, bo nie mam kota. A za to nie bądź niemądry, myślisz że coś ci powiem, choć i tak nie mam co. W mojej przeszłości nie wydarzyło się nic, powtarzam nic, co mogło by cię zaciekawić i musisz się niestety z tym pogodzić - warknęłam, odwracając się w drugą stronę, by tylko uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z jego strony. Znam jego sztuczki i nie dam się na nie oszukać, nie w tym życiu. Ja nie interesuje się jego przeszłością, więc on nie powinien interesować się moją. 
- Szkoda, kot do ciebie pasuje - zlustrował mnie od góry do dołu wzrokiem i lekko się zaśmiał - a za to tak, myślę że coś się dowiem bo jestem zbyt ciekawski żeby tak to sobie płazem odpuścić - ciągnął. - Będę napierał na swoje, dopóki mi nie powiesz, a nie będziesz cały czas niedostępna i wreszcie się złamiesz. Każdy się łamie - zamrugał. 
On sobie ze mnie kpi czy mi się wydaje? Może i się złame, ma racje każdy się łamie, ale jeśli tak będzie to tylko wtedy gdy Harry zdobędzie moje zaufanie, a to nastanie w bardzo, bardzo dalekiej przyszłości, czyli nigdy. 
- Możesz pomarzyć - oddałam, odwrócona do niego plecami - Czemu tak bardzo obchodzi cię moje życie? - warknęłam. 
- Nie wiem, po prostu jestem ciekawski - powtórzył. 
- Jak widzisz ja mam w dupie co działo się w twojej przeszłości, więc ty został moją w spokoju - w tym była jednak szczypta kłamstwa. Mogę powiedzieć nawet trochę intrygowało mnie co działo się z Harrym kiedyś, gdy jeszcze się ze znaliśmy ale nie miałam zamiaru o to pytać. Kiedyś się dowiem jak nie od niego samego to od któregoś z chłopaków. Dobrze że on nie miał w żaden sposób możliwości ją poznać. Chyba że po pijaku ... Zanotować; NIE PIĆ Z HARRYM WIĘCEJ NIŻ TRZY PIWA! 
Tak moja głowa jest nieco słaba, ale i tak nie zrezygnuje z tego. Będę się bawić dopóki, nie będę rzygać 24/h. 
- Skoro tak ci się nudzi że przychodzisz gadać ze mną, to zmienimy temat zanim wybiegniesz z tond z krzykiem. Gdzie są chłopaki, Vass i Briee? - zapytałam. Z tego braku czasu, a może z braku respektu zupełnie zapomniałam o dziewczynach. 
Zerwałam się na równe nogi, zakładając na siebie pierwszą lepszą bluzkę i wybiegając zaraz na dół. Kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam Vass i Briee siedzącą w towarzystwie reszty domowników. 
- Hej, dziewczyny - podbiegłam, wpychając się między nimi na kanapie. 
- Cicho oglądamy film! - wszasnęła Briee zżerając resztki popcornu. 
Na schodach pojawił się Harry. Ciekawe co tak długi siedział w moim pokoju, szukał jakiś wskazówek, co mogło stać się z mojej przeszłości? Możliwe. 
- Ej co wy tak wogóle tak długo tam robiliście  - zaśmiał się Zayn. 
- Na pewno nie to co ci chodzi po głowie, zboczeńcu - powiedziałam, popijając szklankę wody. Teraz to dopiero do mnie dotarło, coś o co powinnam zapytać już dawno. 
- Gdzie jest Justin i cała ta jego ramia ? - głos zadrżał mi gdy tylko wymówiłam ostatnie słowo. 
- Zajęliśmy się nimi, nic wam już z jego strony nie grozi - wybełkotał Louis wciskając się pomiędzy mnie a Briee. 
- Nie grozi - zapytałam, z niedowierzaniem. Pokiwał głową z uśmiechem z ustach. 
- Nareszcie - wyszeptałam sama do siebie, kierując się w stronę swojego pokoju. 
- Gdzie idziesz ? - Louis próbował złapać mnie za rękę ale byłam za daleko. 
- Spakować się. Skoro nic nie grozi ani mi , ani dziewczyną nareszcie wracamy do domu - zaśmiałam się. Chłopaki wymienili między sobą jednoznaczne spojrzenie. 
- To że nie grozi ci nic ze strony Justina - zaczął Harry - to nie znaczy że wogóle już nic nie grozi. Justin miał wielu wspólników i na pewno któryś będzie chciał się zemścić. Nie możecie się z tond ruszać na kilometr - skończył. Co? Czyli że tak naprawdę śmierć Justina jest niczym? Nic się nie skończyło? 
- Co? Jak ? 
Louis wstał i przytulił mnie mocno do siebie. Oszołomiona wszystkim nie wiedziałam co dzieje się wokół mnie. Jedyne co mnie teraz obchodził to, to że cała żeś zaczyna się od nowa. 
Ocknęłam się z moich zamyśleń, nadal wtulona w Louisa. Mój wzrok spoczął na Niallu siedzącego na końcu kanapy i z wzrokiem wbitym w telewizorem. Nie odzywał się ani razu odkąd zeszłam na dół. Rozumiem, jest na mnie zły. Ale wiedział że jestem w śmiertelnym zagrożeniu i nie pomógł. Tak na prawdę chyba tylko Harry martwi się o nasze bezpieczeństwo. Skoro już nie chcę być ze mną blisko, szkoda. Przeżyje to, choć miałam nadzieje zyskać przyjaciela. Ale po co mi Niall, skoro tak naprawdę największą chęć do tego przysparza Louis. Może powinnam dać mu szansę. A może on chcę czegoś więcej niż tylko przyjaźni ... ? 

                                                                  ...
                                              Czasami wybaczamy, tylko dla tego,  
                                 że nie chcemy , by ktoś zniknął z naszego życia. 
                                                                        ...

                                              Why am I so emotional?
                                      It does not look good, I should control it
                          And in my heart I know that it will never come to us not
                                             But you can be by my side
                                        By this truth does not wounded

  
Jedna piosenka a tak umie pocieszyć. Wyłączyłam piosenkę rozkoszują się dźwiękiem bicia mojego serca. Bum bum, bum bum ...
Dobrze że nie dostałam palpitacji serca, co było w moim przypadku bardzo możliwe. 
Jedno pytanie chodzi mi po głowie? Dlaczego akurat ja muszę brać w tym udział ... ? 


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka koteczki <3 Jak tam u was ? Ciesze się że jest już rozdział :) Zupełnie nie wiedziałam co napisać .. ale ten jest trochę dłuższy i mam nadzieje że wam się spodoba! 

CZYTASZ ? - SKOMENTUJ ! 
 
 

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 8

- Zostaw ją, albo rozpierdolę ci łeb - moim oczom ukazał się .... Harry trzymający spluwę przy skroni ... Justina? Tak to pewnie był ten Justin.
On odszedł ode mnie podnosząc ręce do góry, ale ku nierozwagi Harry'ego, odwrócił się, wytrącając mu pistolet z ręki i uderzył z całej siły w jego szczęki. Auć, to musiało boleć.
Harry upadł na podłogę, a z jego nosa ciekła krew. Zamknęłam odruchowo oczy. Nienawidzę krwi, mogę patrzeć na wszystko, na najokropniejsze rzeczy ale nie na krew i to jeszcze w takich ilościach. 
Harry podniósł się z ziemi ocierając ręką cieknącą krew. No i się zaczęło. 
Harry w Justina, Justin w Harry'ego i tak ciągle. Nie mogłam patrzeć na to wszystko, ale co miałam zrobić? Pozwolić żeby się pozabijali? No raczej nie. 
Podbiegłam ( pełna obrzydzenia ) do nich, próbując coś zrobić, oderwać ich od siebie ale zanim cokolwiek zrobiłam, dostałam prosto w twarz od Justina. Upadłam na ziemie, prosto pod ścianę. Mimo tego że wyglądało to na lekkie uderzenie, bolało jak cholera. 
Usłyszałam tylko strzał. Przez moje myśli przeszły najgorsze scenariusze, leżącego Harry'ego całego w krwi a nad nic stojącego Justina ze spluwą w ręki. Ciało zaczęło mi się całe trząść ze strachu i jednocześnie z zimna. Poczułam czyjeś ręce na ramieniu. 
- Już okej - Harry? Odwróciłam wzrok a moim oczom ukazał się Harry cały we krwi a za nim, nieprzytomny Justin ...
- Zabiłeś go? 
- Nie - zaśmiał się, wyciągając w moją stronę rękę. Miły gest jak na niego. 
- Dzięki - no i cisza. Staliśmy z Harrym blisko siebie, zdecydowanie za blisko. Dzisiejszy dzień był chyba najgorszy w moim życiu a gdyby nie Harry to, znowu ... nie chcę nawet o tym myśleć 
- Gapisz się na moje cycki - zapytałam śmiejąc się. Nie chciałam się wykłócać ale on chyba chciał mnie do tego zmusić. 
- Nie! - wyparł się. 
- Tak!
- Nie! 
- Tak! 
- Nie! 
- Wiesz co, spierdalaj - warknęłam, ruszając w stronę swojego pokoju. Rozumiem że jest facetem i te całe jego instynkty ale mógłby się pohamować. 
- Wiesz co gdyby nie ja, on już bu się ..
- Zamknij się - warknęłam w jego stronę. Parę łez zleciało z moich policzków lądując na podłodze. Odwróciłam się napięcie i wbiegłam do swojego pokoju. Nie obchodził mnie już nic. Teraz najchętniej zrobiłam bym jedną rzecz, ale obiecałam sobie że nie ... że nie będę słaba, że się nie dam. Usiadłam na łóżku opierając się o poduszki. W tej najchętniej poszła bym i wtuliła się w Josha. Brakuje mi go, ciekawe czy wogólę tęskni za mną tak jak ja za nim. Nie mam odwagi do niego zadzwonić. Boli mnie to strasznie. 
Ciekawe co u mamy ... znając ją siedzi cała na szpilkach, zamartwiając się że ktoś mnie porwał, zgwałcił i już zabił. Nawet ma w połowie racje, tak jakby zostałam porwana, prawie znowu zgwałcona i usiłowana zabić. Brawo! Tylko mi pogratulować. 
10 dni. Sorry ale nic nie iskrzy. Zero, a po dzisiejszym nawet mniej. Czasami męczy mnie tyle pytań. Dlaczego on taki jest, dlaczego tak wszystkich traktuje ... 
Nie chcę o nim myśleć, ale nie mogę. Ma coś w sobie, coś co przyciąga ale w inny sposób. 
Poczułam napływ łez na moich policzkach. Zdecydowanie za dużo płacze. Coś się we mnie zmieniło, ale nie wiem co.  

                                                                             ...
                                                            Ogarnij dupe,
                                                            zaciśnij pięści,
                                                               i daj radę.
                                               Nieważne, że nie ma dla kogo,
                                              - ważne, żeby opadły im kopary.
                                                                             ...

Usłyszałam pukanie do drzwi. Ciekawe komu raczyło się ruszyć dupę, by do mnie przyjść. Jedyną osobą w którą mam ochotę rozmawiać to ja. Więc, dziękuje bardzo. 
- Hej jesteś tam - och Harry? Jakie zaskoczenie. Odetchnęłam ciężko. Może poudawać że śpię? Nie i tak zaraz tu wejdzie bo mam otwarty pokój. Chyba zrobili to specjalnie i nie dali mi do niego kluczyka. 
Drzwi otworzyły się a w nich stanął Harry. Nie zwróciłam na niego uwagi, mój wzrok zajęty był podziwianiem mojej jakże pięknej ściany ( czujesz ten sarkazm? ). 
Usiadł obok mnie na łóżku, kierując swój wzrok na to samo miejsce co ja. 
- Co się stało, masz jakiś uraz? - zaśmiał się. Co bym dała żeby teraz wstać i dać mu w twarz.  Ale nie. Będę go ignorować, koniec kropka. 
  
                                                                    ...
                                       Twierdzisz, że to co mówię jest chamskie? 
                                               Ciesz się że nie słyszysz, co myślę.
                                                                          ...
- Możesz mnie nie ignorować? - warknął w moją stronę. 
- To będzie trudne - zakpiłam. 
- Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi? - złagodził ton głosu, ale słychać było że go zdenerwowałam. 
- Czemu chcesz to wiedzieć - spojrzałam mu w oczy. Czyżby słaby punkt? Najwidoczniej. 
Nic nie odpowiedział tylko spojrzał z powrotem w sufit. Jezu, wiem że jest ładny ale bez przesady. 
- Nie wiem, zżera mnie ciekawość - odetchnął. Ach, ciekawość? 
Usiadł z powrotem, spoglądając na mnie. Nie powiem, że mnie to nie wkurzało. 
Jego wzrok, wiercił dziurę w mojej głowię. 
- Zgwałcili cię? - jego usta zadrżały z tą wypowiedzią. Na moim policzku  pojawiła się kolejna łza. Teraz to on trafił z słaby punkt ...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka , kotki ! No i następny rozdział. Przepraszam że jest on taki krótki i nudny, ale nie wiedziałam co napisać. Mam nadzieje że następny będzie lepszy a dodam go w sobotę :) 

CZYTASZ? = SKOMENTUJ!  
                                                        

 

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 7

Głucha cisza w telefonie. Albo ktoś go porwał i upuścił telefon, albo myśli co tu zrobić. 
- Co konkretnie się dzieje - czyli druga opcja, okej ... 
- Nie wiem. Strzelają - wydukałam. Najchętniej obudziła bym się myślą że to jakiś pierdolony sen! Ale niestety marzenia się nie spełniają i muszę tutaj siedzieć i błagać Harry'ego o ratunek. 
- Okna są zamknięte? Wychodziłyście na dwór .... robiłyście cokolwiek co mogli zobaczyć - w jego głosie było wyczuć ... strach? Rozumiem co czuje, tylko nie rozumiem dlaczego się tak martwi ... o nas? O siebie i chłopaków, to niech się martwi ile głowa boli, ale czemu my? Niby kto pyta nie błądzi, ale jak nie spytam to zabłądzę? BOŻE ... jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja myślę o niebieskich migdałach. 
- Tak okna były zamknięte i byłyśmy cały czas w domu. Nie mogli nas zobaczyć - moim uszom dobiegł olejny strzał, który Harry musiał na pewno słyszeć. 
- Dobra gdzie teraz jesteście .. ? - wiesz w zamku w pierdolandi ... no przecież mówię że w domu, matole! 
- No w domu! 
- Chodzi mi miejsce ... kuchnia, łazienka? 
- Pokój Vass - proste? Proste. 
- Okej posłuchaj mnie teraz uważnie, postaram się przyjechać ja najszybciej chłopaki też. Idźcie do łazienki, tam nie ma żadnych okien i zamknijcie się na klucz. Rozumiesz - no rozumiem ... mam siedzieć w kiblu do kiedy nie zjawi się. 
- Okej, rozumiem - słyszałam jak nabrał powietrze, by coś jeszcze powiedzieć ale jedyne co usłyszałam to dźwięk zakończonego połączenia. NIE miłe ... 
- Mamy iść do toalety - powiedziałam łapiąc Briee i Vass pod rękę. To akurat nie powiem było mądre. Łazienka na pierwszym piętrzę nie była zaopatrzona w okna więc nikt nie mógł nas zauważyć. 
- Zastanawiałyście się kiedyś dlaczego to dla nas robią? - zapytałam bawiąc się spluwą którą dostałam od Harry'ego 
- Ale co? - Briee usiadła obok mnie i Vass, opierając się o zimne kafelki. 
- Nie udawaj głupiej. Chodzi mi o to że nam pomagają. Skoro jesteś teraz z nami to tak jakbyś też była ich celem. Zastanawiam się dlaczego nas chronią? Jaki mają w tym cel. Was może znają od trzech lat ale mnie od miesiąca. O to mi chodzi. O sam przekaz, powodów dlaczego to robią? - o Jezu jaki monolog ... fuj, co się ze mną dzieje? 
- Może masz racje - Briee lekko odetchnęła kładąc głowę na swoich kolanachl. 
W moich oczach pojawiły się nieproszone łzy. Tak naprawdę nie mogę ich kontrolować. Wychodzą tak jakby ze mnie. Tak same, bez mojej pomocy. 

 - Co się stało - ręka Vass znalazła się na moim ramieniu, ale zaraz spadła, ponieważ wstałam. 
- Boje się! To się stało! Boje się co będzie, ma minute, za godzinę. Musimy coś zrobić! Nie możemy tak stać i czekać aż, książę raczy się zjawić - powiedziałam przez łzy. 
- Am , nie możemy ryzyk ... - przerwał jej trzask odnoszący się z dołu domu. Czy oni wyłamali drzwi? No pięknie, teraz na pewno ten cały plan szlak trafi. 
- O cholera - bruknęła Vass nasłuchując odgłosy dochodzące z dołu. 
- Weszli tu .... i co teraz zrobimy - pytanie Briee oczywiścię było skierowane do kogo? ... do mnie. 
- Nie wiem ... nie wiem - powtórzyłam ocierając łzy. 

Vass bawi się mydłem, Briee szczoteczką , a ja stoje w tym samym miejscu, odparta o ścianę i myślę. Wiedziałyśmy że oni są w domu, i przeszukują najmniejsze kąty, by znaleźć nas. Harry miał być jak najszybciej chłopaki też ale chyba, coś im się nawinęło po drodze. 
- Nie była ich na dole, to muszą być tutaj - usłyszałam bardzo donośny głos gdzieś na końcu korytarza. 
- Najwidoczniej ... - ale ten głos był inny. Również donośny, ale bardziej łagodny.
Jedyne co wiem o tych kolesiach to, to że ich szefem jest jakiś ... Justin? I to właśnie on chcę usilnie nas zabić. 
Kroki były coraz bardziej donośne ... musieli już sprawdzić pokój Vass, i reszty chłopaków. Uffff ... mój jest na końcu, może uniknie demolki. 

Klamka poruszyła się, ale nikt nie mógł tu wejść, ponieważ zamknęłyśmy się na klucz jak kazał Harry. 
- Ej! Tu jest zamknięte .... na pewno tu są - warknął jeden, a drugi ( ku moim rozmyśleń)Znalazł się tuż obok niego i jednym kopnięciem wyważył drzwi, odkrywając naszą kryjówkę. O kurwa, no to po nas. 
Ku mojemu zaskoczeniu Było ich ze sześciu. Dwójka podbiegła do Vass i Briee łapiąc je i zabierając spluwy. Jeden podbiegł do mnie, ale zawiedziony nie miał mi co zabrać. Moja spluwa leżała pod wanną i tylko ja wiedziałam że właśnie tam się znajduje. 
Próbowałam się szarpać, ale oczywiście przy tym gorylu który mnie trzymał to było wręcz niemożliwe. Dwójka rozmawiała przy drzwiach, ale nie wyglądało to jak rozmowa tylko jak narada ... no tak przecież czego miałam się spodziewać, że umawiają się na piwo? 
Jeden stanął przy drzwiach, chyba uzgodnili że stanie na warcie a drugi wszedł głębiej stając w takiej samej odległości ode mnie i od Vass i Briee ( dobrze że ta łazienka jest taka wielka że pomieściła siedem osób, bo jak my była mniejsza, to był by tu niezły tłok) 
- Hmmm ... niezła kryjówka laleczki. No niestety jednak nie sprawdziła się prawda? - zaśmiał się tak naprawdę jedyny, bo chyba tylko go śmieszyło że chcę nas zabić - ... no już was wasze kochasie nie uratują - wymamrotał przez śmiech. 
- Gdzie oni są? Co im zrobiliście! - krzyknęłam, ale nie było to dobre posunięcie, ponieważ goryl który mnie trzymał przycisnął mnie jeszcze bardziej. Kątem oka zauważyłam że Vass i Briee zakleili usta. No to pewne zaraz przyjdzie kolej na mnie, choć widać że goryl nie ma większej ochoty zmieniać pozycji. 
- Nie wiem! Nic im nie zrobiliśmy ... po prostu najwidoczniej znudziłyście się im - no nie, jaka świnia. Czy on myśli że byłyśmy jego zabawkami ... ja mu dam ! 
- Wypuście nas! - krzyknęłam próbując się znowu wydostać, ale zostałam jeszcze bardziej przyciśnięta. 
- Ale spokojnie - wymamrotał podnoszą dziwnie głowę do góry - do póki będziesz posłuszna nie zrobimy tobie ani ... - pokazał głową na nieprzytomne dziewczyny - im, żadnej krzywdy. Wesz ja chciałem tylko porozmawiać, ale skoro nie chcieliście po dobroci, to trzeba było siłą - po dobroci. Chęć zabicia nas, to miało być po dobroci? Ej fanie, to chyba jakaś nowa moda. 
- A więc tak, odpowiesz na kilka pytań, dobrze? - skierował swój wzrok na mnie. Dopiero teraz skapłam się że jest nawet, nawet .... ładny, blondyn, całkiem niezły. EJ USPOKÓJ SIĘ DZIEWCZYNO, ON CHCĘ CI ZABIĆ! 
- Ujmę tę cisze za "tak", wiec masz na imię Amelie? - lekką pokiwałam głową. Nie chcę żeby coś stało się dziewczyną. Mimo że nie znamy się wcale tak długo to są dla mnie jak siostry, takie zasępcze ... za Josha. 
- Okej, więc co robiłyście wtedy w parku? 
- Mówiłam to już tysiąc razy, my tylko spacerowałyśmy! To był zwykły jebany przypadek. 
- Hmmm ... ? Tak trudno było? - udał dziecięcy głosik. Boże jaki debil .. - Myślisz że ci uwierzę? Gadaj kto cię wynajął? A może pracujesz dla chłopaków? - co? co? I jeszcze raz co? Pracować dla chłopaków? No coś mu się chyba w głowie poprzewracało. Tak wiem, że chłopaki mają gang i wiem że robią nielegalne interesy ... ale że ja ? Miałabym niby dla nich pracować, ciekawe jako kto? Ozdoba? 
- Człowieku, przecież ci kurwa mówię, że to był przypadek! - wrzasnęłam, ale jedyne na co było go stać to łobuzersku śmiech i rozebranie mnie wzrokiem. Matoł. 
Podszedł  do mnie, przybliżając się na niebezpieczną odległość. Przejechał palcem po moim udzie. 
- Złość piękność szkodzi - wymruczał mi do ucha. Najchętniej przywaliła bym mu teraz w twarz ale ten goryl oczywiście trzyma mnie za ręce. Chyba że nogą .... ? Nie za dużo zamachu. 
- Może się zabawimy - wyszeptał, przybliżając się jeszcze bliżej 
- No chciałbyś - zakpiłam. No po prostu bezczelność. Najpierw naraża mnie na śmiertelne niebezpieczeństwo, a teraz chcę się ze mną przespać? No pomarzyć może. 
Poczułam jak moje nadgarstki wreszcie zostają puszczone a goryl opuszcza pomieszczenie, zostawiając mnie z nim sam na sam.  ( tamci wynieśli nieprzytomnie Vass i Briee do któregoś z pokoi ). Wiedziałam że ucieczka w tamtym momencie jest głupotą, bo i tak nic nią nie wskóram a mogę tylko narazić dziewczyny na większe niebezpieczeństwo. 
Przybliżył się do mnie, przyciskając nasze ciała do siebie. 
- No to teraz, się zabawimy - zaśmiał się przyciskając mnie do ściany. Zaczęłam krzyczeć, a w moich oczach pojawiły się  łzy. On zaczął szarpać moją bluzkę ( która dzięki niemu teraz nadawały się już tylko do kosza) i składając pocałunki da moim dekoldzie. Próbowałam się wyrwać ale on był silniejszy. Z pocałunkami przeszedł na moją szyje. 
- Zostaw ją - usłyszałam ... dobrze znany mi głos. Moim oczom ukazał się .... 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od razu chcę powiedzieć , że jeśli jakaś Beliber została urażona postacią jaką odgrywa tu Justin ( bo jeśli ktoś by się nie skapnął to on odgrywa tą postać ) to bardzo przepraszam. Nie chciałam go w żadnym razie obrazić! Lubię Justina i po prostu chciałam go w tym opowiadaniu umieścić ... nawet jako złą postać :)

Wiec, cześć koteczki! Już jest nowy rozdział ... wiem że trochę późno ale tak wyszło. Jak wam się podoba? Mam nadzieje że nie jest on ani za krótki, ani za długi i spełnia on wasze wymaganie ^^ 

CZYTASZ ? = SKOMENTUJ !

poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdizał 6

- Przepraszam - wyszeptał Niall . Hmmm ... nawet nie wiem kiedy wszedł do kuchni, myślałam że o tej godzinie już wszyscy śpią.
- Po prostu o tym zapomnijmy - ujęłam w ręce szklankę do której wcześniej nalałam sobie soku i zamoczyłam w nim swoje wargi. 
- Nie wiem dla czego to zrobiłem ... to był taki odruch .. 
- Jezu ! Skończ już człowieku ... - popatrzył na mnie ja na jakąś wariatkę - ... gadasz o tym i gadasz, może książkę napisz? 
- O co ci chodzi? - krzyknął na mnie. Wiedziałam że ten temat tak się skończy 
- Chodzi mi o to że ciągle trujesz mi dupę tym pieprzonym pocałunkiem a ja mam już dość, rozumiesz? - no chyba nie rozumie. Trzy dni truje mi już tym koparę. No po prostu kurwicy można dostać!
- Chcę cię tylko przeprosić, czego nigdy nie robię więc powinnaś się cieszyć że dla ciebie się przełamałem ... - wydarł się na cały dom. No pięknie, teraz wszyscy się już pewnie pobudzili i wszystko słyszą. 
- Mam się cieszyć, wiesz wsadź sobie w dupę to przepraszanie ! 
- Wiesz co ... żałuje że wogóle ci ratujemy - powiedział, trzaskając za sobą drzwi. Czy to mnie zabolało ... ? Zajebiście. Niall mnie nienawidzi, Harry mnie nienawidzi, teraz tylko reszta do kompletu. 
- Nie przejmuj się nim - podszedł do mnie Louis i ... przytulił mnie, a ja odwzajemniłam jego gest. Kurde co oni ze mną zrobili? Zmienili mnie ... na lepsze ... o fuuu! Nie chce taka być! Amela wróci, a ty Amela wyjdź ze mnie! Czy ja gadam do siebie! Chyba raczej do nas, do mnie i do dawnej Am. 
- Zwariuje w tym domu - wyszeptałam na co Louis odpowiedział chamskim śmieszkiem. Co racja to racja ale, Louis wydawał się zupełnie inny niż wszyscy. Taki jakiś za miły. Może po prostu nie chcę żebym się go bała. Słyszałam dużo opinii na jego temat i muszę przyznać że żadna nie była dobra ... nie wspomnę już o Harrym. 
W drzwiach stanął ... o wilku mowa, a raczej myślenie? 
- Gdzie jest Niall - spytał zdenerwowany przytupując nogą. 
- Wkurzył się i wyszedł - no, po co dodawać więcej szczegółów? Nie są mu chyba potrzebne. 
- Kurde potrzebuje go - zamyślił się ... o nie, zamyślony Harry to kłopoty . Uwierzcie mi że przez ten czas odkąd tu jestem , zdążyłam się już z tym zapoznać. 
- Trzymaj - rzucił w moje ręce spluwę? Po co mi ona? 
- Musimy iść, pamiętaj że jeśli coś będzie nie tak to, to powinno ci pomóc. Telefon masz, jak coś to dzwoń. W szafce są jeszcze dwa , dla Vass i Briee - spojrzał na Louis, który przytaknął lekko głową. Czy on właśnie odpowiedział na pytanie które nie padło na głos? Fajnie, kolejna wróżka. CHWILA, CHWILA ... coś mi tu nie gra ... O KURWA CZY JA MAM UŻYĆ TEJ SPLUWY ? Nie .... nie! Za żadne skarby na świecie nie będę do nikogo strzelać. 
- Co ? Gdzie wy idziecie? Ja mam tego użyć? - krzyknęłam zaszokowana, patrząc na chłopaków odchodzących w stronę wyjścia. 
Louis odwrócił się w moją stronę a na jego twarzy nadal gościł uśmieszek. 
- Czy ty się ze mnie nabijasz ? 
- Wyglądasz tak komicznie - westchnął - spokojnie, to nie jest takie straszne w praktyce. Przyzwyczaisz się. Jak coś masz komórkę, zasłoń rolety, ścisz telewizje i za żadne skarby nie wychodź na zewnątrz. Vass i Briee najprawdopodobniej jeszcze śpią ale powiedź im to gdy się obudzą ... - wyglądał na przestraszonego ale wiem że tylko takiego zgrywał. Ale ja jestem pojebana .. dlaczego miałby udawać że się boi? Naprawdę się boi! 
Wyszedł zostawiając mnie zaszokowaną z spluwą w ręce.
Fajnie , a co jeśli tu przyjdą? Mam w nich tak po prostu sobie strzelić! Dziewczyny też! Racja ... może i biorę czasami trawkę, popalam papierosy i pije alkohol ale nie jestem morderczynią! Wyobrazić sobie że stoję teraz tutaj, 500 km od domu i trzymam w ręku pistolet którym mam się niby bronić. Cudownie, w przyszłości zostanę reżyserem, wyjdzie mi z tego film wszech czasów ... normalnie dostane Oskara! 

Weszłam po cichu na piętro kierując się w stronę pokoju Vass. Ku mojemu zaskoczeniu były tam obie .. oj wyglądały ta słodko, leżące razem na łóżku, każda w innym kierunku. 
- Pobudka - wrzasnęłam klaskając w ręce. Nic. Cisza. 
- Ej - Nic. Cisza. 
- Wstawać, kurwa bo strzele - od razu podziałało. Wstały jak na baczność. 
- Co się tak drze... co to jest? - zapytała zaszokowana ( i oczywiście zkacowana ) Vass, wskazując na spluwę. 
- Harry mi to dał ... powiedział że będzie to nam konieczne, po jesteśmy same, nawet nie wiem na ile - westchnęłam - ... dla was też są, w komodzie pod telewizorem - Briee ledwo kojarzyła o czym mówimy ... to znaczy tak mi się zdawało po patrzyła na nas jak na wariatów.
- Zajebiście - warknęła podając bezwładnie na łóżko. 
- Boisz się - Briee spojrzała na mnie. W świetle słońca wpadającego przez okno jej rude włosy wyglądały na prawdę bajecznie ... jak Ariel*. 
- Nie wiem, to dziwne uczucie, chyba tak. Powiedzieli że jak coś to mamy do nich dzwonić, zasłonić rolety - wskazałam na odsłonięte okno, które zaraz zostało zamknięte - ... i nie wychodzić na zewnątrz - wzdrygnęłam. One tylko potaknęły głowami. Zapadła dziwna cisza. Nienawidzę tego najbardziej. Patrzyłam na swoje klapki, a dziewczyny powtarzały mój ruch. 
- Pokłóciłam się z Niallem, tylko o to że ... on mnie pocałował - wzdrgnęłam, opadając na łóżko. W moich oczach pojawiły się łzy. O nie ... co?  No ładnie, płacze przez tego debila.
- Nie płacz, Am - Och Briee, gdybym tylko mogła je powstrzymać, to skakałabym z radości. 
- Zakochałaś się - stwierdziła Vass. Co ? No ja jej dam. Jestem wdzięczna że Harry dał mi tą spluwę ... teraz wiem że mi się przyda. A właśnie, zostało mi 11 dni by zakochać się w Harrym. No kurde, płacze przez jednego, myślę o drugim ... powinnam się leczyć! 
- Nie! Co ty sobie wyobrażasz? - warknęłam w jej stronę. Zaśmiała się, zakładając ręce na piersi. Hahahha, no to było bardzo śmieszna ... boki urwać. 
- Chciałam tylko zobaczyć jak zareagujesz - usiadła obok mnie . 

Usłyszałam strzały na zewnątrz. Odskoczyłam przerażona łapiąc w rękę pistolet. 
- O kurwa - wyszeptałam, znaczy tak mi się zdawało. Mój głos w tamtym momencie przypominał rechot żaby więc sama nie wiem jak to brzmiało. 
Zbiegłyśmy po schodach na dół, słysząc coraz więcej strzałów. Vass i Briee pobiegły w po chwili w ich rękach znalazły się dwie identyczne spluwy. 
- Może nie chodzi o nas, może to nie w nas strzelają - przerażona Vass ukucnęła by nie zostać zauważona. 
- Marzenie - wydukałam - chodzicie na górę, trzeba zadzwonić do chłopaków - powiedziała ciągnąc je za sobą do pokoju Vass. 
Wybrałam numer Louisa ale nie ! Poco odebrać! Liam, nic! Zayn, nic! Niall, nic! Niallowi się nie dziwie, jest na mnie obrażony ( chodź i tak on zaczął całą tą kłótnie ) ale powinien odebrać, wiedząc że możemy być w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czyli został mi tylko Harry?  Fatalnie, a chuj mnie to ... mam zamiar jeszcze pożyć. 
Wybrała numer, modląc się  żeby chociaż on odebrał. 
- Co cię dzieje - usłyszałam dobrze znany mi głos. Nareszcie ktoś odebrał/
- Mamy kłopoty - wyszeptałam patrzą na przestraszone dziewczyny ... 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ! Nareszcie nowy rozdział. Mi się podoba, myślałam że wyjdzie gorszy, ale ujdzie! A jak wam się podoba? Ostatnio w telewizji leciał Kevin sam w domu oglądaliście ? Muszę przyznać, że to nigdy mi się nie znudzi! Heheh ... :D

CZYTASZ ? = SKOMENTUJ ! 

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 5

Ciekawe jak byście się czuli na moim miejscu? Byli byście wściekli? Bali byście się a może uciekali jak najdalej cywilizacji tak jak ja ? Tak ja uciekam ... zostawiam wszystko, pierdole szkołę .... Dla niektórych to normalnie Science-Fiction. Dla mnie ? Teraz rzeczywistość. Teraz moje życie jeden wielki film nakręcony w Hollywood. MASAKRA. Wyjeżdżam z Londynu .. do jakieś wsi. Oczywiście muszę tam zamieszkać w Harrym, Louisem , Niallem , Zaynem i Liamem ? Nie wiem czy tak wymienia się naszę imiona ale raczej tak. Jędzę tam też oczywiście Vass .. i Briee. Gdy tylko dowiedziała się o tej sytuacji powiedziała że nie zostawi nas z tym i że jędzę z nami. Chłopaki definitywnie odmówili ale, po bardzoooo wyczerpujących staraniach zgodzili się .... 
Od tamtego momentu moje życie zmieniło się o 180 stopni ... Teraz żałuje że poszłam z Vass na ten pierdolony spacer, gdyby nie to, siedziała bym teraz przed telewizorem zaciągając trawkę z dziewczynami, a tak właśnie jadę samochodem do jakieś wsi, słuchając mojego ulubionego zespołu. Zostawiłam mamę ... zostawiłam Josha. Boje się, jak nigdy. Boje się że coś pujdzie nie po planie i już nie będzie tak kolorowo. Chłopaki wszystko mi wytłumaczyli ale jedyne co zrozumiałam to, to że pewien facet o imieniu Justin chciał coś od chłopaków, oni sami nie wiedzieli czego. To miało być super tajne, ale jak Harry to powiedział "Wszystko spieprzyłyśmy" i teraz Justin boi się że coś wiemy, i chcę nas wyeliminować. Ogólnie gościu jakiś chory na głowę skoro myśli że go wydam. Po pierwsze nawet nie wiem co miała bym wydać? Po drugie nic nie słyszałam. A po trzecie to się go cholernie boje .... gdyby Josh to usłyszał to chyba by dostał zawału. Pierwszy raz mówię szczerze i otwarcie że się boje. Nigdy tak nie było .. zawszę miałam go więc strach odchodził daleko ... gdzieś do Chin. 
A teraz? Teraz nie mam nikogo poza piątką chłopaków z czego jeden nienawidzi mnie tak, że najchętniej dawno sam by mnie zabił. Ale reszta jest inna. Mimo że to kompletne ułomy to są nawet mili i zabawni. Najbardziej Niall. Z nim mam chyba najlepszy kontakt, nie wliczając w to Louisa. On ... on jest inny. Jego obecność sprawia że czuje się nie zręcznie, ale miło. Lubię go, tak? LUBIĘ! Hahahahaha, śmiejcie się ile tchu ale to prawda. Nie jestem osobą, która jest " Oj boże jak ja cię lubię" albo " Zaprzyjaźnijmy się, będziemy razem się świetnie bawić" NIE! Nie okazuje uczuć publicznie. Nie lubię nowych znajomości. Briee i Vass to wyjątek. One są jakieś takie , już stworzone dla mnie. Takie jakby urodziły się by być teraz obok mnie. Wiem że to chamskie tak o kim mówić, ale tak to wygląda z mojej perspektywy. 
A może ja jestem w ukrytej kamerze i wszystko to tylko po to by inni mieli ze mnie ubaw? MAM NADZIEJE! Naprawdę nie chcieli byście być teraz w mojej sytuacji. Chyba że lubicie jak ktoś chcę was zabić ... jak tak to zapraszam serdecznie! Chętnie się zamienie. 
Moje powieki stawały się coraz cięższe i cięższe. Sen? No cześć! Jak dawno ja cię już nie widziałam, kupę czasu! Moje powieki zamknęły się, a moje ciało znalazło się w potulych ramionach Morfeusza. 
                                                               ...
          Istnieją daw powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń.
                              Najczęściej po prostu uważają je za nierealne.
                            Ale czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują,
                             że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili,
                                     gdy się tego najmniej spodziewają. 
                  Wtedy budzi się w nich jednak strach przed wejściem na ścieżkę,
                                         która prowadzi w nieznane,
                          strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania,
                                     strach przed utratą na zawsze tego,
                                                do czego przywykli.
                                                              ...
Moje oczy lekko uchyliły się widząc za szyby parking. Czyli że już dojechaliśmy? Moje perfekcyjne wyczucie czasu .... 
- To tutaj - usłyszałam najprawdopodobniej głos Liama. Ruszyłam moje zdrętwiałe ciało otworzywszy drzwi ale jak na moje cudowne szczęście, torebka upadła wysypując z niej swoją zawartość. Nie było tego dużo ( oczywiście telefon, jakieś rękawiczki ..... tak jest połowa września a ja nosze w torbie rękawiczki ... klucze do mieszkania, czapka i chyba coś w podobie szczotki do włosów ale ja bym tak tego nie nazwało) ale jednak coś ...
Nim się obejrzałam obok mnie znalazł się Louis, uśmiechając się do mnie co ja odwzajemniłam.
- Jesteście tacy obrzydliwi - mruknął Harry wlepiając w nas swoje gały. 
Mruknęłam cicho, wstając i otrzepując się co zrobił za mną Louis. 
Moim oczom ukazał się dom, który był na jakimś odludziu. 
- Czuj to dom - obok mnie pojawił się Louis, także obserwując dom. Czyżby on też był tu po raz pierwszy? 
- To dom po mojej babci, byłem tu tylko raz jak byłem mały. Babcia przepisała go mi więc jesteśmy tu bezpieczni ... na jakiś czas - odchrzonknął Liam. 
Co to może znaczyć " Na jakiś czas" ? Czyli że mogą nas tu znaleźć? Czyli że wiedzą że tu jesteśmy ale nic sobie z tego nie robią, tak? Bo ja już naprawdę nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć ... czy mam się śmiać czy płakać ?
- Choć pokarzę ci twój pokój ... - podszedł do mnie Niall uśmiechając się. Wszyscy się dziś do mnie uśmiechają .. to dziwne. Kątem oka zobaczyłam Harry'ego który nieustannie gapił się na mnie i Nialla ... No co on do mnie ma ja się pytam? Okej ja też go nie lubię, ale no bez przesady, on naj chętniej wziął by ten jebany pistolet ( który nosi zawsze ze sobą ... dziwne że nikt nie zauważył tego w szkole prze trzy lata .. ) i sam by mnie zabił na miejscu ...

Weszłam po schodach ( oczywiście w towarzystwie Nialla ) kierując się za nim. 
Znalazłam się przed drzwiami na końcu korytarza. Moim oczom ukazał się pokój. Nie był w moim stylu, ale nawet całkiem ładny. 
Biało - fioletowy z oddzielną łazienką. 
- Ładnie tu - wydukałam. 
- To dobrze, że ci się podoba - zaśmiał się. Czy moja odpowiedź była tak bardzo śmieszna ... ? Nie rozumiem tego gościa ale muszę przyznać że też go lubię.
Jest całkiem fajny ... i WOW ile on je. Naprawdę nie wiem jakim cudem jego żołądek mieści tyle żarcia, a on jest chudy jak patyk. Maskara. 
Niall podszedł do mnie stając w niebezpiecznej odległości ode mni. Co on ... ? Przybliżał się, a ja się odsuwałam kiedy moje szczęście dało znaki .... oczywiście nastała ściana. Niall przybliżył się jeszcze bardziej, robiąc to czego tak bardzo chciałam uniknąć ... pocałował mnie.
Czemu odwzajemniła? Nie wiem ... ja zawsze odwzajemniam. 
No ale czemu Niall ... czemu to robi? Przecież oj jest tylko kolegą ... przyjaciele? Miałam wrażenie że dałam mu to do zrozumienia ale on chyba nie zrozumiał tego jak myślałam. 
Harry też mnie całował, ja też to odwzajemniałam ... hmmm zakochać się w dwa tygodnie .... zostało mi jeszcze jedenaście dni a ja nic nie czuje ... zero! Nie wiem co on sobie myślał? STOP! Co jest ze mną nie tak że całuje się z jednym chłopakiem a myślę o drugim ... no proszę was! Jestem nienormalna, naprawdę. Nie zadawajcie się ze mną, ale pewnie nie będziecie mieli okazji nawet mnie spotkać skoro teraz muszę się ukrywać przed światem, przed tym całym Justinem i jego kolesiami. DOBRA ... muszę skończyć ten pocałunek bo jest on zdecydowanie za długi ... 
Oderwałam się od Nialla patrząc ma niego zdziwiona. Jego wyraz twarzy nie wyrażał nic, a w oczach było widać zadowolenie, ale też zdziwienie. 
- Dobra, lepiej będzie jak zapomnimy o tym - powiedziała lekko się oddalając. 
- Tak ... masz racje - przytaknął. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i wyszedł zostawiając mnie samą. Rzuciłam się na łóżko, które aż zaskwieczało. Jedno mnie dręczy ... dlaczego gdy całowałam się z Niallem, myślałam o Harrym ? ..... 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka, już jest rozdział ! Cieszę się .... a z innej baczki, widzieliście nowy teledysk do piosenki chłopaków Night Changes ? Świetny .. po prostu cudo ! *o* Jak wam się podoba rozdział ? 

CZYTASZ ? = SKOMENTUJ ! 



czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 4 cz.2

- Spałaś z nim? - zapytała Vass, zaciągając wymiętolonego papierosa. 
- Z kim ? 
- No z Harrym - powiedziała, wydmuchując z ust dym który poleciał prosto na mnie, ale nie przeszkadzało mi to. Lubię zapach dymu. Przyzwyczaiłam się do niego i z dnia na dzień staję się on coraz ... no coraz ... no wiesz. 
- Posrało cię? Ja i ten debil? - no ta impreza to chyba serio padła jej na mózg. 
Wzięłam do ręki szklankę wody i lekko zanurzyłam w niej woje wargi. Tego mi brakowało. Chwili spokoju w miłym towarzystwie. 
- No wiesz ... niby tacy sami, a jednak zupełnie inni. To takie romantyczne - tak, Vanessa i te jej dylematy.
- Już ta szklanka ... - wskazałam na szklaną rzecz którą trzymam w dłoni - ... jest bardziej romantyczna niż to co romantyczne, jest dla ciebie. Ja i on to dwie zupełnie inne krople wody. Lepiej mów co u ciebie i Zayna? - ahhhh ten Zayn. Nie podoba mi się, jest taki obcy? 
- Zayn ... o boże, chyba się zakochałam ... - z moich ust wydobyła się woda, która od razu znalazła się na bluzce Vass. 
- Ej dzięki - ahhhhhhh ten sarkazm ..... Wstała i skierowała się w stronę mojej szafy. 
- Weź sobie coś z mojej szafy - zaśmiałam się. 
- Dzięki - podeszła i wyjęła pierwszą lepszą bluzkę, a po chwili znalazła się już w łazience zamykając za sobą drzwi. 
Moje ciało zaraz znalazło się na łóżku, zajmując całą powierzchnię. 
Ja i Harry ... serio? Przecież ja go .. ohhhh.  Nienawidzę? Ale jest w nim coś co przyciąga, ale w inny sposób. 
Louis ... co w nim jest że wogóle siedzi w mojej głowię ? Oczy? Może ..
- Powiedź mi coś o Louisie - wymamrotałam do Vass która .... WOW wygląd zarąbiście w mojej bluzce ! 
- Louis ... co by tu powiedzieć. Trzyma się z Harrym. Nie ma dziewczyny ... - usiadła obok mnie na łóżku - Podoba ci się? 
- Nie - skłamałam. Może i mi się podoba ale przejdzie. Często tak miałam. Zawszę przechodzi ... czasami wraca ale odchodzi. Jezu ... jaka poezja. 

- Czy to Harry i Louis ? - zapytała Vass. Odwróciłam się by zobaczyć ale niestety ... to oni. 
- Hmmm ... wieczór, ciemny park ... kogo się spodziewałaś? Kucyków pony? - zapytałam z sarkazmem. Spojrzałam jeszcze raz w tamtą stronę a moim oczom ukazał się facet z pistoletem stojący naprzeciwko chłopaków. Nie no co się dzieje. Pociągnęłam Vass za kurtkę, kucając za najbliższym drzewem. 
- Co się sata ... - przerwała. Najwidoczniej zauważyła faceta ponieważ zatkała sobie usta ręką. 
- To co ? - usłyszałam męski głos, najprawdopodobniej faceta z pistoletem. 
- Dobra ... - Harry ? No to jestem już na 100% pewna że to są oni. Tylko co robią tutaj o 2 w nocy z facetem z bronią. Taaa ... penie zadajecie sobie pytanie " A co wy tu robicie ". Odpowiedź jest prosta ... Vass zachciało się spacerku. Maskara.  

Poczułam zimną lufę na swojej skroni. O kurwa. Ktoś pociągnął mnie za kurtkę w stronę całej tej sytuacji. 
- Amelie ? - zapytał zdziwiony Harry widząc mnie w rękach kolesia. 
- Harry ? - dobra, czas poudawać niewinną.
- Co ty tutaj robisz? 
- Mogłabym cię spytać o to samo. 
Poczułam mocne kopnięcie. Upadłam na ziemie i straciłam przytomność. 

                                                                                  ... 

                                  Najtrudniej w życiu jest patrzeć w oczy, 
                                              ukochanej osobie i wiedzieć pustkę
                                                      Zupełnie nic. 
                                           Obojętność, zero tęsknoty. 
                                                   Najtrudniej czuć,  
                                       że się ją kocha całą sobą i wiedzieć, 
                                             że bez niej nie można żyć, 
                                       ale ona bez ciebie jest szczęśliwa. 
                                     Najtrudniej kochać bez wzajemności.  

Obudziłam się na kanapie przykryta jakimś szarym kocem.  
- Masz - usłyszałam nad sobą głos .... ? Odwróciłam głowę a moim oczom ukazał się ładnooki szatyn trzymający szklankę wody. 
- Dzięki - napiłam się. Co ja wogóle tutaj robię ?
- Co tam robiłaś? - w drzwiach napotkałam wzrok ... Harry'ego. 
- Co cię to? 
- Odpowiedź - rozkazał? NO CHCIAŁBY. 
- Gdzie jest Vass i gdzie ja jestem? - no właśnie. Gdzie Vass ? Pamiętam tylko że stała za mną ... a dalej pustka. 
- Spokojnie, jest w toalecie. Jesteś u nas w domu - odpowiedział .... ymmm Louis ? 
- Teraz powiesz co tam robiłyście? - no wiesz ... przyszłyśmy grzyby zbierać ... 
- A co cię to tak ciekawi - książkę piszesz? Powieść? Kryminał? Może romans? Chętnie przeczytam. 
- Bo chcą cię zabić - ta no fa .... CO? ZABIĆ?  
- Co ty pierdolisz? -  Zabić? Nie ... ja podziękuje. 
- Za dużo widziałaś , nie tylko ty ... Vass też .. - odezwał się Louis. Co? Czy to znaczy że ktoś chcę zabić mnie i Vass ? Wiedziałam że będę miała w życiu przejebane ale nie aż tak ...

----------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka ! Nowy rozdział już jest ! Cieszę się :) Następny dodam najprawdopodobniej w sobotę ^^

CZYTASZ? - SKOMENTUJ :3