poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 12

Spojrzałam na nią z obrzydzeniem ale jednocześnie cieszyłam się że trzymam ją teraz w dłoni. Zimny metal przeszywał moją dłoń na wylot. Mój organizm wyczuwał co miało się zaraz stać i próbował jakoś reagować ale chuj to pomogło. Popatrzyłam na nią i przywarłam ją do nadgarstka wy była jak najbardziej sztywny.
Jestem słaba. Miałam już tego nie robić, miałam być silna, nie dać się. 
Przeciągnęłam żyletką po nadgarstku zostawiając tam czerwoną kreskę. Stare blizny były prawie niewidoczne, ale jednak prawie.
Ból przeszedł moje ciało, ale był to przyjemny ból. Nie było to uczucie jak za pierwszym razem. 
Wszystko przeleciało przez moje ciało a ja odetchnęłam, pozwalając odpłynąć niepokoju. Rana krwawiła coraz bardziej ale zamiast zamartwiać się tym ... cieszyło mnie to. Nasunęłam żyletkę ponownie nad nadgarstek i zrobiłam kolejne kilka cięć. 

Krew spływała po moich rękach ociekając powoli na ziemie. 
Stare blizny, zakryły teraz nowe, dużo głębsze i dłuższe rany. 
Odłożyłam żyletkę na podłogę i popatrzyłam na swoje ręce. Na moich ustach pojawił się mały uśmieszek. Gdy pierwszy raz to robiłam byłam w rozsypce, moje życie wtedy nie miało sensu a przynajmniej ja tak myślałam. To był jebany impuls, który zamienił się w narkotyk bez którego nie da się żyć. Wtedy było to moje lekarstwo, lekarstwo na cały ból, na wszystkie problemy. 
- Jak dobrze do tego wrócić - wydukałam sama do siebie ocierając malutkie kropelki krwi. 
Wstałam i podeszłam do szafki wyrzucając do kosza żyletkę. 
Wyjęłam z szafki bandaż i szybko zawinęłam w niego rękę. W tym momencie nie czułam już bólu. Była już 4:23, więc podeszłam do łóżka i zatopiłam się w swojej kołdrze. 

Poranek, oczami Amelie

Obudziłam się, przeciągając lekko swoje kończyny. Bandaż na ręce miał widoczne ślady krwi więc szybko pobiegłam do łazienki i go zmieniłam. Dobrze że moja mama miała w domu apteczkę i dzięki temu mam tych bandaży kilka.
Zabrałam z szafy coś z długim rękawem by zakryć bandaż i przebrałam się szybko, po czym zeszłam na dół. Była już 10:28. Na dole nie zauważyłam nikogo, co oznaczało na pewno że wszyscy jeszcze śpią ... Louis też. 
To dobrze, nie miałabym odwagi spojrzeć teraz mu w oczy. 
Zrobiłam sobie kilka kanapek i usiadłam na kanapie jedząc je powoli. Z jednej nie odczuwałam głodu a z drugiej tak mnie do nich ciągnęło. 
Usłyszałam skrzyp schodów. Gdy odwróciłam głowę zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę i w dodatku w bokserkach. Harry przeszedł do kuchni wysyłając mi łobuzerski uśmiech. Odwzajemniłam go. 
Po kilku minutach znalazł się koło mnie, siadając tuż obok. 
- Wyspana? - zapytał popijając jakimś sokiem. 
- Tak - skłamałam. Przecież co miałam mu powiedzieć? " Nie nie wyspałam się bo Louis po pijaku chciał mnie zgwałcić" ? Nie? No właśnie  ... 
- Ahhh, co tak wcześnie wstałaś? 
- 10 to chyba nie tak wcześnie a za to mogłabym cię zapytać o to samu - oddałam. 
On tylko cicho się zaśmiał. 
- Dla mnie wcześnie, a za to nie mogę spać - odparł wypijając ostatni łyk soku. 
- Ahhhh - wzdrygnęłam. 
Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w jakieś punkty. 
- Wiesz co się dzieje z Louisem ? - wydałam. 
- A co? 
- Wczoraj obudziłam się i zeszłam na dół. Louis był kompletnie pijany i .... - wyrwałam. Dopiero po chwili zrozumiałam że prawie się wygadałam. 
- I? 
- I plótł jakieś bzdury. Wiesz co się stało? - on tylko pokiwał przecząco głową.
Wstałam i zaniosłam talerz do zmywarki. Harry siedział nadal w tym samym miejscu, zastanawiając się nad czymś. 
- Co robimy? - zapytałam znudzona. Tak naprawdę w ostatnim czasie nie mam wogóle co robić. Bo co można tutaj robić? Nie wychodziłam z tego domu już miesiąc. Dziwie się jeszcze że moja psychika to wytrzymała. 
- Nie wiem - odparł.
- Może w 10 pytań? 
- Okej, zaczynaj. 
- A więc, masz rodzeństwo? 
- Tak, mam siostrę Gemme - uśmiechnął się, gdy to powiedział. Chyba musiał ją naprawdę kochać. Chciałabym ją kiedyś poznać ... może byśmy się zaprzyjaźniły. 
- Okej, twój ulubiony kolor?
- Czarny 
- Potrawa? 
- Taco
- Zwierzątko?
- Kot - powiedział takim głosem jak 5-letni chłopczy. Zaśmiałam się. 
- Hmmm ... co lubisz najbardziej robić? 
- Śpiewać - powiedział cicho i szybko. Nie powiem to mnie zaskoczyło .... ale też bardzo ucieszyło. 
- To mamy ze sobą coś wspólnego - oddałam szeroko się uśmiechając.
- Naprawdę? Lubisz śpiewać? - zapytał totalnie zdziwiony. 
- Uwielbiam, zawsze to kochałam. Kiedyś brałam udział w konkursie w szkole i nawet wygrałam. Ale teraz śpiewam tylko dla siebie. A ty? 
- Ja? Ja zawsze to lubiłem ale nic oprócz chłopaków i teraz ciebie, nikt o tym nie wie ... 
- wzdrygnął. Widać było że lubi to. Mówił o tym z taką pasją w oczach. 

- Zaśpiewasz mi coś? - zapytałam z mocą. 
- Co? Nieeee 
- Proszę - nachyliłam się nad nim i spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzyliśmy tak na siebie dobre dwie minuty.
Zatonęłam w jego oczach. Jego zielone tęniczówki błyszczały się w świetle, słońca które wpadało przez okno. Lekko przybliżył się do mnie a ja powtórzyłam jego korki. 
Nasze usta połączyły się w lekko ale namiętny pocałunek który ... tak cholernie mi się podobał? 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jej! Hej kochani! Nareszcie następny rozdział! Cieszę się że go napisałam. Teraz będę miała trochę więcej czasu ponieważ, znowu jestem chora ... ahhh, mniejsza z tym. Jak wam podoba się rozdział? Czekam na wasze komentarze ... :*

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

8 komentarzy:

  1. Jakie piękne tło do bloga *.*
    Może skusisz się u mnie na świąteczny konkurs? :-)
    Bardzo podoba mi się Twój blog. Co powiesz o wzajemnej obserwacji? Daj znać :-)
    Pozdrawiam ;*

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, ja twój ty mój, a co do konkursy to może, może :D

      Usuń
  2. rozdziałświetny a kiedy nastepny???

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny *O* czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jak zawsze :) Kiedy next??? <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma słów by wyrazić jaki twój blog jest świetny <3 Czekam :3

    OdpowiedzUsuń