wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 7

Głucha cisza w telefonie. Albo ktoś go porwał i upuścił telefon, albo myśli co tu zrobić. 
- Co konkretnie się dzieje - czyli druga opcja, okej ... 
- Nie wiem. Strzelają - wydukałam. Najchętniej obudziła bym się myślą że to jakiś pierdolony sen! Ale niestety marzenia się nie spełniają i muszę tutaj siedzieć i błagać Harry'ego o ratunek. 
- Okna są zamknięte? Wychodziłyście na dwór .... robiłyście cokolwiek co mogli zobaczyć - w jego głosie było wyczuć ... strach? Rozumiem co czuje, tylko nie rozumiem dlaczego się tak martwi ... o nas? O siebie i chłopaków, to niech się martwi ile głowa boli, ale czemu my? Niby kto pyta nie błądzi, ale jak nie spytam to zabłądzę? BOŻE ... jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja myślę o niebieskich migdałach. 
- Tak okna były zamknięte i byłyśmy cały czas w domu. Nie mogli nas zobaczyć - moim uszom dobiegł olejny strzał, który Harry musiał na pewno słyszeć. 
- Dobra gdzie teraz jesteście .. ? - wiesz w zamku w pierdolandi ... no przecież mówię że w domu, matole! 
- No w domu! 
- Chodzi mi miejsce ... kuchnia, łazienka? 
- Pokój Vass - proste? Proste. 
- Okej posłuchaj mnie teraz uważnie, postaram się przyjechać ja najszybciej chłopaki też. Idźcie do łazienki, tam nie ma żadnych okien i zamknijcie się na klucz. Rozumiesz - no rozumiem ... mam siedzieć w kiblu do kiedy nie zjawi się. 
- Okej, rozumiem - słyszałam jak nabrał powietrze, by coś jeszcze powiedzieć ale jedyne co usłyszałam to dźwięk zakończonego połączenia. NIE miłe ... 
- Mamy iść do toalety - powiedziałam łapiąc Briee i Vass pod rękę. To akurat nie powiem było mądre. Łazienka na pierwszym piętrzę nie była zaopatrzona w okna więc nikt nie mógł nas zauważyć. 
- Zastanawiałyście się kiedyś dlaczego to dla nas robią? - zapytałam bawiąc się spluwą którą dostałam od Harry'ego 
- Ale co? - Briee usiadła obok mnie i Vass, opierając się o zimne kafelki. 
- Nie udawaj głupiej. Chodzi mi o to że nam pomagają. Skoro jesteś teraz z nami to tak jakbyś też była ich celem. Zastanawiam się dlaczego nas chronią? Jaki mają w tym cel. Was może znają od trzech lat ale mnie od miesiąca. O to mi chodzi. O sam przekaz, powodów dlaczego to robią? - o Jezu jaki monolog ... fuj, co się ze mną dzieje? 
- Może masz racje - Briee lekko odetchnęła kładąc głowę na swoich kolanachl. 
W moich oczach pojawiły się nieproszone łzy. Tak naprawdę nie mogę ich kontrolować. Wychodzą tak jakby ze mnie. Tak same, bez mojej pomocy. 

 - Co się stało - ręka Vass znalazła się na moim ramieniu, ale zaraz spadła, ponieważ wstałam. 
- Boje się! To się stało! Boje się co będzie, ma minute, za godzinę. Musimy coś zrobić! Nie możemy tak stać i czekać aż, książę raczy się zjawić - powiedziałam przez łzy. 
- Am , nie możemy ryzyk ... - przerwał jej trzask odnoszący się z dołu domu. Czy oni wyłamali drzwi? No pięknie, teraz na pewno ten cały plan szlak trafi. 
- O cholera - bruknęła Vass nasłuchując odgłosy dochodzące z dołu. 
- Weszli tu .... i co teraz zrobimy - pytanie Briee oczywiścię było skierowane do kogo? ... do mnie. 
- Nie wiem ... nie wiem - powtórzyłam ocierając łzy. 

Vass bawi się mydłem, Briee szczoteczką , a ja stoje w tym samym miejscu, odparta o ścianę i myślę. Wiedziałyśmy że oni są w domu, i przeszukują najmniejsze kąty, by znaleźć nas. Harry miał być jak najszybciej chłopaki też ale chyba, coś im się nawinęło po drodze. 
- Nie była ich na dole, to muszą być tutaj - usłyszałam bardzo donośny głos gdzieś na końcu korytarza. 
- Najwidoczniej ... - ale ten głos był inny. Również donośny, ale bardziej łagodny.
Jedyne co wiem o tych kolesiach to, to że ich szefem jest jakiś ... Justin? I to właśnie on chcę usilnie nas zabić. 
Kroki były coraz bardziej donośne ... musieli już sprawdzić pokój Vass, i reszty chłopaków. Uffff ... mój jest na końcu, może uniknie demolki. 

Klamka poruszyła się, ale nikt nie mógł tu wejść, ponieważ zamknęłyśmy się na klucz jak kazał Harry. 
- Ej! Tu jest zamknięte .... na pewno tu są - warknął jeden, a drugi ( ku moim rozmyśleń)Znalazł się tuż obok niego i jednym kopnięciem wyważył drzwi, odkrywając naszą kryjówkę. O kurwa, no to po nas. 
Ku mojemu zaskoczeniu Było ich ze sześciu. Dwójka podbiegła do Vass i Briee łapiąc je i zabierając spluwy. Jeden podbiegł do mnie, ale zawiedziony nie miał mi co zabrać. Moja spluwa leżała pod wanną i tylko ja wiedziałam że właśnie tam się znajduje. 
Próbowałam się szarpać, ale oczywiście przy tym gorylu który mnie trzymał to było wręcz niemożliwe. Dwójka rozmawiała przy drzwiach, ale nie wyglądało to jak rozmowa tylko jak narada ... no tak przecież czego miałam się spodziewać, że umawiają się na piwo? 
Jeden stanął przy drzwiach, chyba uzgodnili że stanie na warcie a drugi wszedł głębiej stając w takiej samej odległości ode mnie i od Vass i Briee ( dobrze że ta łazienka jest taka wielka że pomieściła siedem osób, bo jak my była mniejsza, to był by tu niezły tłok) 
- Hmmm ... niezła kryjówka laleczki. No niestety jednak nie sprawdziła się prawda? - zaśmiał się tak naprawdę jedyny, bo chyba tylko go śmieszyło że chcę nas zabić - ... no już was wasze kochasie nie uratują - wymamrotał przez śmiech. 
- Gdzie oni są? Co im zrobiliście! - krzyknęłam, ale nie było to dobre posunięcie, ponieważ goryl który mnie trzymał przycisnął mnie jeszcze bardziej. Kątem oka zauważyłam że Vass i Briee zakleili usta. No to pewne zaraz przyjdzie kolej na mnie, choć widać że goryl nie ma większej ochoty zmieniać pozycji. 
- Nie wiem! Nic im nie zrobiliśmy ... po prostu najwidoczniej znudziłyście się im - no nie, jaka świnia. Czy on myśli że byłyśmy jego zabawkami ... ja mu dam ! 
- Wypuście nas! - krzyknęłam próbując się znowu wydostać, ale zostałam jeszcze bardziej przyciśnięta. 
- Ale spokojnie - wymamrotał podnoszą dziwnie głowę do góry - do póki będziesz posłuszna nie zrobimy tobie ani ... - pokazał głową na nieprzytomne dziewczyny - im, żadnej krzywdy. Wesz ja chciałem tylko porozmawiać, ale skoro nie chcieliście po dobroci, to trzeba było siłą - po dobroci. Chęć zabicia nas, to miało być po dobroci? Ej fanie, to chyba jakaś nowa moda. 
- A więc tak, odpowiesz na kilka pytań, dobrze? - skierował swój wzrok na mnie. Dopiero teraz skapłam się że jest nawet, nawet .... ładny, blondyn, całkiem niezły. EJ USPOKÓJ SIĘ DZIEWCZYNO, ON CHCĘ CI ZABIĆ! 
- Ujmę tę cisze za "tak", wiec masz na imię Amelie? - lekką pokiwałam głową. Nie chcę żeby coś stało się dziewczyną. Mimo że nie znamy się wcale tak długo to są dla mnie jak siostry, takie zasępcze ... za Josha. 
- Okej, więc co robiłyście wtedy w parku? 
- Mówiłam to już tysiąc razy, my tylko spacerowałyśmy! To był zwykły jebany przypadek. 
- Hmmm ... ? Tak trudno było? - udał dziecięcy głosik. Boże jaki debil .. - Myślisz że ci uwierzę? Gadaj kto cię wynajął? A może pracujesz dla chłopaków? - co? co? I jeszcze raz co? Pracować dla chłopaków? No coś mu się chyba w głowie poprzewracało. Tak wiem, że chłopaki mają gang i wiem że robią nielegalne interesy ... ale że ja ? Miałabym niby dla nich pracować, ciekawe jako kto? Ozdoba? 
- Człowieku, przecież ci kurwa mówię, że to był przypadek! - wrzasnęłam, ale jedyne na co było go stać to łobuzersku śmiech i rozebranie mnie wzrokiem. Matoł. 
Podszedł  do mnie, przybliżając się na niebezpieczną odległość. Przejechał palcem po moim udzie. 
- Złość piękność szkodzi - wymruczał mi do ucha. Najchętniej przywaliła bym mu teraz w twarz ale ten goryl oczywiście trzyma mnie za ręce. Chyba że nogą .... ? Nie za dużo zamachu. 
- Może się zabawimy - wyszeptał, przybliżając się jeszcze bliżej 
- No chciałbyś - zakpiłam. No po prostu bezczelność. Najpierw naraża mnie na śmiertelne niebezpieczeństwo, a teraz chcę się ze mną przespać? No pomarzyć może. 
Poczułam jak moje nadgarstki wreszcie zostają puszczone a goryl opuszcza pomieszczenie, zostawiając mnie z nim sam na sam.  ( tamci wynieśli nieprzytomnie Vass i Briee do któregoś z pokoi ). Wiedziałam że ucieczka w tamtym momencie jest głupotą, bo i tak nic nią nie wskóram a mogę tylko narazić dziewczyny na większe niebezpieczeństwo. 
Przybliżył się do mnie, przyciskając nasze ciała do siebie. 
- No to teraz, się zabawimy - zaśmiał się przyciskając mnie do ściany. Zaczęłam krzyczeć, a w moich oczach pojawiły się  łzy. On zaczął szarpać moją bluzkę ( która dzięki niemu teraz nadawały się już tylko do kosza) i składając pocałunki da moim dekoldzie. Próbowałam się wyrwać ale on był silniejszy. Z pocałunkami przeszedł na moją szyje. 
- Zostaw ją - usłyszałam ... dobrze znany mi głos. Moim oczom ukazał się .... 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od razu chcę powiedzieć , że jeśli jakaś Beliber została urażona postacią jaką odgrywa tu Justin ( bo jeśli ktoś by się nie skapnął to on odgrywa tą postać ) to bardzo przepraszam. Nie chciałam go w żadnym razie obrazić! Lubię Justina i po prostu chciałam go w tym opowiadaniu umieścić ... nawet jako złą postać :)

Wiec, cześć koteczki! Już jest nowy rozdział ... wiem że trochę późno ale tak wyszło. Jak wam się podoba? Mam nadzieje że nie jest on ani za krótki, ani za długi i spełnia on wasze wymaganie ^^ 

CZYTASZ ? = SKOMENTUJ !

6 komentarzy:

  1. Świetny jest w sam raz a kiedy next??? I znowu dałaś zdjęcie z Pamiętników wampirów oglądasz??? Bo ja to kocham <3<3<3 :* A kiedy next????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętniki Wampirów, powiadasz? Tak czasami oglądam ... nawet fajne, ale jakąś fanką tego nie jestem :)

      Usuń
  2. Kocham czytać twoje rozdziały <3. Mam nadzieję że jeszcze wrzucisz dziś następny ;)

    OdpowiedzUsuń