Gdy samolot wystartował i wyleciał w powietrze, widok wstrzymał mi wdech w piersiach. Wszystko wyglądało jak na obrazku. Wszystko takie małe, a tłumy podążający ulicami wyglądali jak wielka mrówka.
- Boże jak się ciesze że jedziemy do Los Angeles! Ale będzie zabawa! - Alex siedząca obok mnie była cała w skowronkach. Nie dziwie jej się. Wczoraj skończyłyśmy liceum a dzisiaj jedziemy na podbój Los Angeles!
Uśmiechnęłam się tylko do niej i włożyłam sobie słuchawki w uszy, puszczając moją ulubioną piosenkę. Patrzyłam w okno, podziwiając widoki z perspektywy nieba ale długo się tym nie nacieszyłam, ponieważ zaraz usnęłam.
{ 3 godziny później }
- Mia... wstawaj, zaraz lądujemy - usłyszałam przyciszony głos Alex. Przeciągnęłam się i wyprostowałam. Spojrzałam na okno i rzeczywiście... zniżaliśmy się coraz niżej a przed nami można było już dostrzec lotnisko.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłyśmy z samolotu i odebrałyśmy swoje bagaże.
- Okej, to gdzie teraz jedziemy - zapytałam Alex. Ona spojrzała na ulotkę naszego hotelu.
- Santa Monica. On jest niedaleko więc nie musimy nawet zamawiać taksówki - powiedziała Alex a ja tylko przytaknęłam. Ona zawsze była bardziej rozrywkowa niż ja ale i tak się zaprzyjaźniłyśmy i tak oto znamy się prawie 7 lat. Szłyśmy ulicami Los Angeles i podziwialiśmy miasto. Było około 18 i całe miasto tętniło życiem. Wszystkie sklepy były otwarte a kawiarenki i restauracje wypchane po brzegi. Nie chcę wiedzieć co tu się dzieje po północy ale znając Alex będę musiała się dowiedzieć. Poczułam jak wibruje mój telefon. Wyjęłam go i na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej mamy. Usiadłam z Alex na jakimś murku i odebrałam telefon.
- Halo? Mamo?
- Mia? Już doleciałaś? - usłyszałam głos mojej mamy.
- Tak właśnie z Alex idziemy do hotelu - odpowiedziała. Moja mama zawsze była i nadal jest troskliwa.
- To dobrze córciu, Josh cię całuje - powiedziała.
- Nawzajem - powiedziała uśmiechnięta. Josh to mój ojczym. Mój prawdziwy ojciec odszedł od nas gdy miała 9 lat ale nadal utrzymuj z nim sporadyczny kontakt... Dzwoni do mnie na moje urodziny i na święta.
- Dobrze córciu to ja kończę, pamiętaj żeby jutro do mnie zadzwonić.
- Dobra, pa. - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni.
- To co idzemy?
- Idziemy - powiedziałam i już za chwile znaleźliśmy się w hotelu a po zameldowaniu w naszym pokoju. Miałyśmy jeden pokój dwuosobowy ale jakby podzielony na dwa pomieszczenia.
- Alex wzięłaś może lakier do paznokci? - krzyknęłam.
- Tak leży na szafce! Co robimy? Nie wiem lak ty ale ja jestem głodna.
Wyszłam z łazienki i usiadłam obok niej.
- Ja też jestem głodna. Która jest godzina?
- 19.30 albo tak około a co? Chyba nie chcesz zjeść zegarka - zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. Może jeszcze się załapiemy na hotelową kolację.
- Masz racje. Chodźmy - powiedziała. Zamknęłyśmy pokój i zeszłyśmy na dół do jadalni. Miałam racje, zdążyłyśmy. Dobrze że nie było dużo ludzi tylko jakieś pojedyńcze pary. Podeszłyśmy do stołu i zabrałyśmy talerze.
- To co jemy? - zapytała Alex której ciekła już ślinka. Podeszłyśmy do stołu i zaczęłyśmy nakładać sobie jedzenie. Nałożyłam sobie trochę frytek, sałatkę i mniejszego kotleta. Byłam naprawdę głodna bo jedyne co jadłam to śniadanie.
Odwróciłam sie w stronę Alex i przeżyłam szok. Frytki leciały jej z talerza a ona nakładała ich jeszcze więcej.
- Posrało cie? Chcesz im wyjeść wszystkie frytki?! - zaśmiałam się.
- No co? Zapłaciłam za to dużo hajsu i nawet nie mogę dobrze zjeść??? - popatrzyłyśmy chwile na siebie i wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Wszystkie osoby które były w restauracji spojrzały się na nas. Ale my nie zwracałyśmy na to uwagi. Szczerze nie dziwie się Alex że je w takich ilościach skoro ona i tak nigdy nie tyle. Kiedyś próbowała się od niej dowiedzieć jak ona to robi to powiedziała mi że sprawia to miłość do jedzenia. Spojrzałam na nią wtedy jak na idiotkę ale w pewnym sensie miało to sens. Poznałyśmy się w czwartej klasie podstawówki. Właśnie wtedy przeniosła się do naszej szkoły i do naszej klasy. Pani kazała jej wtedy usiąść ze mną w ławce. I właśnie tak się zaprzyjaźniłyśmy. W gimnazjum chodziłyśmy do jedenej klasy. Do liceum poszłyśmy tego samego ale do innych klas. Nie przeszkadzało nam to. A teraz jesteśmy w Los Angeles. Jesteśmy tu na całe dwa tygodnie! I mam nadzieje że będą to najlepsze dwa tygodnie w moim życiu.
Gdy wybudziłam się z moich rozmyśleń poszłam z Alex do stolika. Zajęliśmy ten przy dużym oknie. Nie było jeszcze ciemno ale powoli robiło się szaro. Los Angeles wyglądało w tej odsłonie naprawdę pięknie.
- Chciałabym tu mieszkać - powiedziała Alex.
- Tak, tu jest naprawdę pięknie. A w nocy jest pewnie jeszcze lepiej - zaśmiałam się.
- Wiesz co? Jutro musimy iść na Aleje Gwiazd. Zawsze chciałam tam iść - Alex aż się podekscytowała.
- Dobra mamy dwa tygodnie. Zdążymy zwiedzić wszystkie zakątki Los Angeles - powiedziała.
- No i oczywiście wszystkie kluby - tekst Alex znowu wywołał u nas napad śmiechu co znowu spowodowało obiekt zainteresowania wokół nas.
Gdy już zjedliśmy poszłyśmy odnieść talerz. Gdy odwróciła się by iść w stronę pokoju uderzyłam w kogoś i upadłam na ziemie obijając sobie łokieć. Super, co za debil nie umie chodzić?
- Jejku, przepraszam. Nie zauważyłem cię.
Chłopak który wpadł na mnie podał mi rękę. Skorzystałam z pomocy i wstałam otrzepując sobie ubranie. Podniosłam głowę i spojrzałam na szmaragdowe oczy chłopaka...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Jest pierwszy rozdział! I jak wam się podoba misie? Ja powiem że wyszedł jako tako :* Mam do was jeszcze ważne pytanie:
Czy chcecie dłuższe rozdziały czy mogą być takie jak teraz? :) Co do tego kiedy będą się pojawiać rozdziały to co 2-3 dni? Może jak się wyrobie to co dziennie? Na pewno nie chcę robić jakiś dłuższych przerw chyba że sytuacja będzie tego wymagała :) No to mam nadzieje że pierwszy rozdział wam się spodobał :*
Super rozdział <3 Czekam na next :* Rozdział mógłby być trochę dłuższy.
OdpowiedzUsuń