Wyszliśmy z London Eye trzymając się za rękę. Nigdy bym nie pomyślała że dzisiejszy dzień tak się potoczy ...
- To znaczy że będziesz moją dziewczyną - spojrzał na mnie. Jego zielone tęczówki aż drżały ze zdenerwowania.
- Tak - uśmiechnęłam się patrząc na niego. Nic nie zrobił. Stał i patrzył na mnie.
- Harry .. co się stało ? Wiesz jeśli nie chcesz nie muszę być twoją dziewczyną - usłyszałam jego cichy chichot.
-
Nie chodzi mi o to. Zastanawiam się dlaczego mam tak wielkie szczęście
że spotkałem na swojej drodze kogoś tak pięknego i czarującego jak ty -
poczułam że pod wpływem jego słów policzki aż mi buzowały.
-
Harry Styles - usłyszeliśmy za sobą jakieś krzyki. Nim się odwróciłam
światło flesza uderzyło prosto we mnie. Zarąbiście ... paparazzi ?
- Czy to twoja dziewczyna ? Co tu robicie ? Gdzie reszta zespołu ? - usłyszałam miliony pytań ze strony paparazzi .
Z Harrym wybiegliśmy z wesołego miasteczka chowając się za drzewami.
- Przepraszam za nich - wydukał
- Nic się nie stało ... przecież to nie twoja wina - odpowiedziałam
Szatyn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. W jego ramionach czułam się bezpiecznie .
- Pójdziemy coś zjeść ? - spytał
Kiwnęłam głową na znak żebyśmy poszli.
- Zamówienie pojawi się za 20 minut - powiedział kelner odchodząc od naszego stolika. -Prosze - powiedział kelner przynoszący nasze dania. Panowała między nami wręcz przyjemna ciszy ... ponieważ nikogo oprócz nas nie było w restauracji. Patrzyłam na Harry'ego który jadł swoje danie. Czy to jest możliwe że On jest moim chłopakiem? Muj idol ? Chłopak do którego wzdychają miliony nastolatek? Oczywiście nie chodzi o to że jest sławny czy coś. Kocham go i on mnie też.... to znaczy tak mi powiedział ale czy naprawdę tak jest? Przecież on może mieć każdą! Każdą! A wybrał mnie... zwykłą dziewczyną z Polski, zranioną przez los... I do tego fankę.
- Mam coś na twarzy ? - zaśmiał się po cichu spostrzegając że gapię się na niego jak na obrazek.
- Nie tylko .... - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć - jest już późno .. wracajmy. Pewnie reszta nie ma pojęcie gdzie jesteśmy - wymruczałam.
- Jasne chodzimy - powiedział łapiąc kurtkę i rzucając pięćdziesiąt dolarówkę na stół.
- Gdzie wyście byli - krzyknął Liam wychodząc z wesołego miasteczka z resztą.
- No bo .... my - Harry nie mógł się wysłowić
- My byliśmy na London Eye ale paparazzi nas złapało i postanowiliśmy iść coś zjeść - dokończyłam za niego. Posłał mi wdzięczne spojrzenie.
- Jesteście razem ? - zapytał Niall ... smutnym głosem ?
- Co ? - zdziwiło mnie to. Skąd on wiedział ?
Niall skierował wzrok na nasze ... splecione dłonie. Cholera.
Spojrzałam na Harry;ego a on tylko lekko pokiwał głową.
- No skoro tak to ... tak jesteśmy razem!
Wszyscy podbiegli do nas i zaczęli nas tulić i gratulować. Hehe ... dobrze to przyjęli. Myślałam że będą źli i że będą gadać że do siebie nie pasujemy itp.
Poczułam jak moje nogi uginają się a po chwili widziałam już tylko ciemność.
* Oczami Harry'ego
Hmm ... nieźle to przyjęli. To dobrze że im to nie przeszkadza ... naprawdę kocham Amelie i zrobię dla niej wszystko.
Po chwili zobaczyłem jak Amelia trzyma się za głowę a chwile później już leży na ziemi. Podbiegłem do niej. Była cała blada. Co się stało ? Przecież przed chwilą jeszcze stała tu się i śmiała.
- Boże ... Lou dzwoń po karetkę - krzyknąłem z łzami w oczach. Po chwili usłyszałem głos Lou rozmawiający najprawdopodobniej z kimś ze szpitala.
- Zaraz będą - odezwał się Lou.
Posadziłem Amelie na kolana i próbowałem jakoś cucić ale nic nie pomagało. Boże ... co jej się stało ?
Po piętnastu minutach przyjechała karetka.
- Mogę z wami jechać .. jestem jej chłopakiem.
- Niestety ale nie - odpowiedział sanitariusz zamykając drzwi karetki. Stałem osłupiony i patrzyłem na odjeżdżającą karetke.
- Harry .. choć. Taksówka już czeka - odezwała się Malwina.
- Przepraszam czy mogę wiedzieć gdzie leży Amelia Krynicka ? - zapytałem pielęgniarkę wychodzącą z jakieś sali.
- A kim pan dla niej jest ?
- Jestem jej chłopakiem ...
- Przepraszamy ale możemy udzielać informacji tylko rodzinie - chciała już odejść ale wyprzedziłem ją.
- Proszę. Strasznie się o nią martwię. Zemdlała w przeciągu chwili. Bardzo się o nią martwię ... proszę - spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Spojrzała na mnie i głośno odetchnęła.
- No dobrze. Jest w sali numer 248 na drugim piętrze .... - nie słyszałem co dalej mówi bo pobiegłem prosto pod sale.
Gdy ją zobaczyłem coś we mnie pękło.
Łzy same poleciały mi po policzku. Była cała blada ... bledsza niż wcześniej, podpięta jakimiś rurkami.
- Mogę do niej wejść ?
- Oczywiście, tylko nie długo - powiedziała pielęgniarka i opuściła pomieszczenie.
Wziąłem krzesło i usiadłem obok niej.
Moja cudowna Amelia leży teraz cała blada na łóżku szpitalnym. Jesteśmy ze sobą niecały dzień a ja się czuje jakbyśmy byli ze sobą lata. Kocham ją jak nikogo innego i nie pozwolę aby coś złego jej się stało. Nie przy mnie.
Złapałem jej dłoń z mocny uścisk. Ku mojemu zaskoczeniu podniosła drugą rękę i złapała nią moją.
Wreszcie się obudziła. Spojrzałam na nią. Miała lekko uchylone oczy i patrzyła na mnie.
- Kochanie - wyszeptałem a z mojego policzka poleciała łza prosto na jej dłoń.
-------------------------------------------------------------------------------------------
No hejka wszystkim ! Przepraszam bardzo że nie dodawałam rozdziału ale jak powiedziałam już wcześniej ... miałam małe problemy osobiste .... Jak wam podoba się rozdział ??? :D Następny już niedługo :D
Czytasz ? - Skomentuj. Dla ciebie to nic a dla mnie motywacja do dalszej pracy :3 :D
Świetny jak zresztą każdy :) Czekam na następny <3 :*
OdpowiedzUsuń♥.♥ ♥.♥ ♥.♥ O.o
OdpowiedzUsuńświetny :D czekam na next <3 <3
OdpowiedzUsuń